Translate

czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 7

* DANIELLE *

Czekałam właśnie na Alyssę pod MSC. Była za pięć 14. Po chwili ujrzałam przyjaciółkę idącą w moją stronę.
- Hej. - powiedziałam i przytuliłam ją do siebie. Odwzajemniła gest.
Weszłyśmy do środka. Zamówiłyśmy po shake'u i zaczęłam rozmowę.
-Al... Dlaczego nie chcesz im powiedzieć? Wytłumaczyć.. Zrozumieliby Cię. Chłopaki są naprawdę wyrozumiali i przyjacielscy. Potrafią pocieszyć i rozweselić jak nikt inny, uwierz mi. - ciągnęłabym dalej, gdyby mi nie przerwała.
- Danielle, Ty nic nie rozumiesz! - oburzyła się. - Mi nie jest potrzebna ich wyrozumiałość, nie potrzebuje ich pocieszenia. Nie potrzebuje nikogo ! Już nawet Ciebie! - powiedziała mi to i opuściła pomieszczenie. Siedziałam sama przy tym stoliku jak idiotka. Ludzie patrzyli na mnie, niektórzy dziwnie, a niektórzy ze współczuciem. Było mi przykro, cholernie przykro, że Alyssa mnie tak potraktowała. Chociaż z jednej strony ją rozumiałam. Niepotrzebnie naciskałam. Najpierw ją zostawiłam, później nagle się pojawiłam, żądając od niej przyjaźni i do tego wpieprzam się jej w życie. Zmieniła się, owszem, strasznie się zmieniła... Ale to poniekąd moja wina.. Chcę żeby wróciła tamta Al, pogodna, a przede wszystkim przyjacielska, miła i przypałowa. Tak - kiedyś Al nie obyło się bez chociaż jednego przypału w ciągu dnia. Czasem nas to irytowało - mnie i Josh'a - ale pomimo to i tak śmialiśmy się z jej wygłupów. Ona była jeszcze gorsza niż Lou. Przy nim nie da się nie zaśmiać, ale przy niej to my dosłownie sikaliśmy ze śmiechu. Tęsknie za tym, strasznie tęsknie. Podniosłam się z miejsca i opuściłam MSC. Poszłam prosto do domu chłopaków. Prosili mnie, żebym do nich wpadła po spotkaniu z Alyssą. Gdy doszłam, wiedziałam, że będą chcieli usłyszeć, co powiedziała mi Al, czy opowie im o sobie, o przeszłości. Pewnie nie spodziewali się tego, że tylko machnę ręką i pójdę do pokoju Liam'a. No ale cóż, musiało im to wystarczyć.
- Co jest kochanie? - po chwili do pokoju wszedł jego właściciel.
- Alyssa się strasznie na mnie wkurzyła, gdy napomknęłam o tym, że mogłaby wam opowiedzieć o sobie, o swojej przyszłości, mówiłam, że jesteście wyrozumiali itd... Ale to ją strasznie zirytowało.. - powiedziałam po cichu.
- Więc co Ci odpowiedziała? - spytał wyraźnie zaciekawiony, ale i zmartwiony.
- Powiedziała mi, że nie potrzebuje waszej wyrozumiałości i waszego pocieszenia.. powiedziała, że nie potrzebuje już nikogo nawet mnie... - wytłumaczyłam a z moich oczu popłynęły łzy.
- Pewnie nie o to jej chodziło skarbie. - próbował mnie pocieszyć Liam.
- Właśnie o to jej chodziło! Powiedziała mi dosłownie : "Nie potrzebuje nikogo, już nawet Ciebie" - zacytowałam i wtuliłam się chłopaka, plamiąc mu przy tym koszulkę. Mocno mnie do siebie przytulił, całując w głowę.

* ALYSSA *

Wiedziałam, że tak będzie, że pójdę tam i Danielle będzie mnie namawiać, żebym się z nimi zaprzyjaźniła, ale ja nie mam zamiaru. Nie mam zamiaru zaprzyjaźniać się z nikim. Wolę chyba ten czas, kiedy Danielle nie było. Owszem - tęskniłam za nią, potrzebowałam szczerej rozmowy z nią, ale teraz? Teraz za bardzo wpieprza się w moje życie. Na siłę chcę znaleźć mi przyjaciół. Ja ich nie chcę, nie chcę już nikogo. Weszłam do swojego pokoju i z hukiem zatrzasnęłam za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko i głęboko westchnęłam.
- Mogę? - po chwili do mojego pokoju weszła Mary.
- Tak, wchodź. - uśmiechnęłam się. Nie potrafiłam jej odmówić, nigdy swojej złości nie wylewałam na niej.
- Kochanie, co jest? - spytała. W skrócie opowiedziałam jej dzisiejsze wydarzenie.
- Nie znałam Twojego brata... Ale widać, że ta dziewczyna chce Ci tylko pomóc.
- Nie potrzebuje jej pomocy. Sama dawałam sobie radę przed 2 lata, jak jej nie było. Teraz też sobie poradzę.
- Ale czasem warto dać komuś szansę, przemyśl to. - pocałowała mnie w czoło i wyszła.
Przez chwilę rozmyślałam, zastanawiałam się, czy może jednak, może Mary ma rację, że ja nie potrzebnie wszystkich odrzucam... Ale po chwili jednak się opamiętałam. Ja nie potrafię zbliżyć się do nowych osób.. Po prostu już tego nie potrafię. Jeśli to się zmieni to chyba przez jakiś cud. Ale w cuda nie wierzę, więc raczej umrę jako samotniczka. I tak by chyba było jak dla mnie najlepiej.

* NASTĘPNY DZIEŃ *

Wstałam o 6.30. Jak zwykle, gdy muszę iść do szkoły. Wzięłam prysznic. Ubrałam się w czarne dresy, bokserkę i czerwoną bejsbolówkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół gdzie czekało na mnie już śniadanie. Po spożyciu posiłku, pożegnałam się z Mary i zakładając czerwone converse, wzięłam swoją torbę i ruszyłam do szkoły. Doszłam w aż pół godziny, ze względu na to, że padało, strasznie lubię deszcz.
- Ooo, ktoś tu chyba nie w humorze. - skomentowała Nicole.
- Ooo, a Ty chyba dzisiaj nie w tapecie? O nie, przecież to nie możliwe. Bez tony cementu z domu nie wychodzisz przecież. - odpowiedziałam, na co cała klasa wybuchnęła śmiechem, wraz z nauczycielem angielskiego. Posłałam jej zwycięskie spojrzenie i usiadłam na swoim miejscu.
- Oh, jak dobrze, że to język angielski, bo mam pytanie. - zaczęła znowu ta suka.
- Słucham? - zwrócił się do niej nauczyciel.
- Jak się pisze wyraz Johnson ? Bo jest jakiś taki dziwny. - powiedziała patrząc na mnie z cwanym uśmiechem.
- Ja ci mogę przeliterować, skoro sama nie potrafisz. Nie dziwię się zresztą, od małego pewnie Cię uczyli jak szpachlować swój ryj, więc nie mam Ci za złe, że literować nie umiesz. Na rowerze jeździć też pewnie nie umiesz. - cała klasa ponownie wybuchnęła śmiechem.
- Nie moja wina, że masz dziwne nazwisko. - Nicole próbowała mnie ośmieszyć, ale jej nie wychodziło, bo nikogo to nie śmieszyło, ani mnie nie obrażało.
- Wole mieć dziwne nazwisko niż twarz. - powiedziałam do niej z uśmiechem.
- Ja pierdole, zaraz się zleje. - skomentował cały czerwony ze śmiechu Niall.
- Chcesz się śmiać jeszcze bardziej to patrz na to. - usłyszałam Marcus'a.
- Ej Nicole! Jesteś żałosna. - krzyknął do niej, bo siedział na końcu a ona na początku klasy.
- Czemu?! - spytała.
- Patrzcie teraz na nią uważnie. - szepnął do chłopaków.
- Bo Alyssa jest bogatsza od Ciebie! - krzyknął. Nicole zrobiła się powoli cała sina, po chwili czerwona, aż wybiegła z klasy z płaczem. Wybuchnęłam śmiechem.
- Kurwa, wszystkie kolory tęczy, hahahaha. - śmiał się Zayn.
- Ta? A wiecie co jest najlepsze? Że Alyssa pierwszy raz śmieje się z mojego żartu. - Marcus uśmiechnął się do mnie zalotnie poruszając brwiami, a ja popukałam się w głowę.

* LIAM *

Obserwowałem ciągle zachowanie Alyssy. Widać było, że ona chciałaby nawiązać jakiś kontakt z ludźmi, ale się boi.
- Wpadła Ci ona w oko ? - spytałem Marcus'a spoglądając na Al.
- Nie, coś Ty. Tylko po prostu w ogóle jej nie znam, a chodzę z nią już drugi rok do klasy. Nawet nie wiem kiedy ma urodziny. A znam datę urodzin każdego z klasy. Nie wiem gdzie mieszka. Nic o niej nie wiem, tak samo jak każdy tutaj. Jeśli ktoś chcę z nią nawiązać rozmowę to od razu ją urywa. Na dłuższą wymianę zdań z nią można zasłużyć tylko poprzez kłótnię. Najwięcej zdań z nią w tej klasie zamieniła Nicole. Nikt więcej. No spójrz. - pożalił się.
- Alyssa, co tam ? - spytał jej.
- Nic, spierdalaj. - odpowiedziała od razu.
- Widzisz? - spojrzał na mnie z miną typu 'a nie mówiłem?'.
- Powiem Ci, że ja znam kogoś, kto się z nią przyjaźni. Wie o niej wszystko. I do tego twierdzi, że ona była i potrafi być przyjacielska i miła. - rzekłem a on wytrzeszczył na mnie oczy.
- Nie wierzę. Kto? - spytał.
- Moja dziewczyna, Danielle. - odparł.
- Skąd one się znają? - zapytał ponownie.
- Właśnie nie chcę mi nic powiedzieć, wytłumaczyć, ale kiedyś się dowiem. - rzekłem.
- Dobra cisza już! Lekcja jest. - uciszył nas nauczyciel. Spojrzałem w okno i się zamyśliłem.
_____________________________________________________________


Hej :) No i macie kolejny rozdział ;) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :* Mam do was pytanie ;) Jeśli chcecie wiedzieć o mnie coś więcej to piszcie, a wtedy jedną notkę poświęcę na coś o sobie, od siebie ;) Oczywiście jeśli chcecie coś więcej o mnie wiedzieć :> Jak tak to piszcie w komentarzach ;) Kolejny rozdział jeśli będzie 15 komentarzy ;> Wierzę w Was kochani  <3 / Ata ;)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 6

Weszłyśmy powoli do środka.
- Danielle, wiesz która jest godzina?! Wiesz, jak ja się martwiłem?! - od razu pojawił się Liam.
- Nie krzycz na mnie! Nie jestem dzieckiem! - uniosła się moja przyjaciółka.
- Wiem kochanie, przepraszam. Po prostu się martwię o Ciebie skarbie. - jego głos przybrał łagodny ton. Dan pocałowała go w usta i pociągnęła mnie za rękę wgłąb domu. 
- Cześć chłopaki. - szybko powiedziała i udałyśmy się schodami na górę. Weszłyśmy do jakiegoś pokoju. Duży, przestrzenny. Plazma, laptop, wielkie łóżko i balkon. Wolałabym coś przytulniejszego, ze względu na to, że mój pokój jest tylko troszkę większy od tego, więc czułam się tu tak jak tam, czyli kiepsko.
- No więc opowiadaj, co u Ciebie. - zachęciła mnie Danielle siadając na łóżku.
- No więc.. U mnie wszystko jest jak najbardziej do dupy. Rodzice dalej mnie olewają, tak jak to robili kiedy Josh żył. Zostałam zupełnie sama.. No w sumie mam tylko Mary. Przyjaciół nie mam. Odsunęłam od siebie wszystkich po tej tragedii. Jestem wredna i chamska dla wszystkich. Taka druga moja strona. - wyjaśniłam a na koniec blado się uśmiechnęłam.  Dan spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Ty ?! Dusza towarzystwa? Miła, kochająca, przyjacielska uczynna Alyssa stała się wredną, zimną... 
- Suką. - przerwałam jej.
- Tak. Taka jestem. - dodałam. - Opowiadaj teraz Ty. Poza tym powiedz mi dlaczego nie było Cię przez dwa lata u mnie. - rzekłam.
- No to tak... U mnie dużo się działo. Załamałam się, ale musiałam dalej tańczyć w X-factorze. Chciałam zawiesić 'karierę', ale wtedy powiedziano mi, że jeśli teraz to zrobię, to nigdy już nie powrócę na dużą scenę. Decyzja była trudna.. Byłam gotowa przestać, kiedy przypomniała mi się moja rozmowa z Twoim bratem. Powiedział mi wtedy, że świetnie tańczę i że mam nigdy nie zaprzepaścić szansy, jaką dał mi los. No, więc nie zrezygnowałam... Poznałam chłopaków osobiście już jako One Direction. Z początku Liam był dla mnie dobrym przyjacielem. Opiekuńczy, troskliwy. Tego potrzebowałam wtedy. Z czasem, czyli jakieś pół roku po wypadku zakochaliśmy się w sobie. Czyli parą jesteśmy już prawie dwa lata, no w sumie jakieś półtora. Po tym jak zaczęłam już oficjalnie spotykać się z Liam'em dostawałam więcej wiadomości odnośnie mojej kariery. Coraz więcej sław chciało mnie w swoich teledyskach. Dlatego właśnie większość fanów chłopaków mnie nienawidzi. Twierdzą, że jestem z Li tylko po to, żeby wykorzystać jego sławę i się wybić. Już nieraz myślałam, czy zerwać z nim, bo mnie obrażały, groziły, ale zawsze było tak, że jak zaczynaliśmy tą rozmowę to po prostu mówiłam sobie, że trudno, kocham go i moja miłość do niego zawsze będzie taka sama.. Gdybym z nim zerwała to nie darowałabym sobie tego. Cieszę się teraz, że tego nie zrobiłam. To tak w skrócie. - opowiedziała mi.
- Czyli nie znalazłaś nawet głupich 10 minut, żeby wpaść? Nie wierzę. - rzekłam.
- Al ja przepraszam... Naprawdę. - powiedziała ze łzami w oczach. 
- Okej, ale obiecaj, że już mnie nie zostawisz. - rozpłakałam się też.
- Obiecuję. - przytuliła mnie do siebie.
- Dobra, przegadałyśmy 2 godzinki, to ja uciekam do siebie. - zaczęłam.
- Nie, przestań. Zostajesz. 
- Nie Danielle. Muszę iść. A zresztą spytaj chłopaków, co o mnie sądzą, to będziesz wiedziała, czemu nie chcę zostać. - rzekłam podnosząc swoje szanowne poślady z łóżka. Wyszłyśmy z pokoju zapłakane, a chłopaki się dziwnie patrzyli. Na mnie nie na Dan. Bo ja? Taka mająca wszystko w dupie laska teraz płacze? Przecież to niemożliwe. Pożegnałam się z przyjaciółką i skierowałam się do domu. 

* DANIELLE *

Dużo dała mi do myślenia ta rozmowa z Alyssą. Nie potrzebnie uciekałam... Mogłam do niej normalnie pójść pogadać.. Lepiej bym sobie z tym wszystkim poradziła i wspierałabym ją. Nie zmieniłaby się tak, jak twierdzi, że jest. Chcąc się upewnić postanowiłam spytać o nią chłopaków.
- Ona płakała? Nie wierzę. - zaczął Harry.
- Co? Czemu? - spojrzałam na niego dziwnie. - Właśnie, co o niej sądzicie? - dodałam.
- No więc. Wredna, chamska, leje na wszystko i wszystkich. Nikim się nie przejmuje. Zawsze siedzi sama. Problemy w szkole. Ciągle ląduje u dyrektora, który jak sam mówi, że ma ona u niego własny fotel, łyżkę i szklankę. Przesiaduje u niego więcej niż na lekcjach, bo po 5 minutach lekcji nauczyciele nie wytrzymują z nią i wyganiają do dyra. - wyjaśnił mi Zayn.
- Ostatnio nawet zrobił apel i to tylko z jej powodu. Powiedział, że nie może ona u niego tyle siedzieć, bo ma on za dużo spraw na głowie. Kazał nauczycielom i uczniom nie zwracać na nią uwagi, żeby był spokój. Faktycznie jest, ale ona czasem i tak wtrąca swoje 3 grosze. - dodał Harry. Przejechałam wzrokiem po reszcie, która tylko machała głowami na znak potwierdzenia. Nie mogłam uwierzyć. Alyssa. Moja miła, kochana Al tak się zmieniła. Brałam winę tego po części na siebie, ja miałam wsparcie po tym, co się wydarzyło w postaci Liam'a.. Ale ona została sama. Mary została zatrudniona dopiero miesiąc po śmierci Josh'a. Tak, więc nawet jej nie znam. Stałam patrząc w jeden punkt na ścianie, a po moich policzkach ciekły łzy. Liam przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Co jest skarbie? - spytał.
- Nic, jest okej. - skłamałam.
- Ale dlaczego ciągle płaczesz i do tego ona? - pytał dalej.
- Kiedyś Ci wyjaśnię, przepraszam, ale pójdę już spać, bo jestem zmęczona. - powiedziałam i skierowałam się szybkim krokiem na górę.


* ALYSSA *

Doszłam powolutku do domu. Bez słowa skierowałam się do swojego pokoju. Od razu weszłam do wanny. Po jakichś dwóch godzinach dopiero ją opuściłam od razu kładąc się do łóżka. Po chwili dostałam sms'a.
" Hej Al. Miałam dzisiaj straszną ochotę opowiedzieć chłopakom, a przynajmniej Liam'owi to wszystko. Ale jest mi ciężko. Poza tym łatwiej by im było Cię zrozumieć. Spotkajmy się jutro. Danielle xx ".
" Pogadamy o tym jutro... A ja nie potrzebuje zrozumienia z ich strony. Nie potrzebuje już niczyjego zrozumienia. O 14 w MilkShake City. Alyssa xx "
" Dobrze, pogadamy jutro. Do zobaczenia xx" 
Nie odpisałam jej już, odłożyłam Iphone'a na szafkę nocną i ułożyłam się do snu. Po jakiś 10 minutach zasnęłam.
______________________________________________________________________

Pisany na szybko, bo proszono mnie, abym dodała dzisiaj. Kolejny jeśli będzie 10 komentarzy - na razie zostaniemy przy tej liczbie :)

Oczywiście, że wiem, co za magiczny dzień jest dzisiaj. ;) Chłopcy są już razem, w zespole 2 lata. Jak to szybko minęło. Życzę im kolejnych lat przeżytych razem, sukcesów i w ogóle wszystkiego, co najlepsze :> zresztą każda Directioner chyba właśnie tak im życzy i to nie tylko w ten jakże cudowny dzień ! <3 Oczywiście nasz directionerski znak na nadgarstku jest, ikonka na TT też jest ! Marze tylko o tym, aby do nas przyjechali :* To musi się w końcu stać, bo jak nie to tam pojadę znajdę ich i siłą tu przywlekę. 


Właśnie - bym zapomniała. Mam prośbę. Jeśli ktoś z Was uważa, że to, co piszę jest 'do dupy' tak jak pod rozdziałem można zaznaczyć, to prosiłabym aby w komentarzu napisał, dlaczego tak uważa. Jeśli są jakieś drobne rzeczy, które komuś nie pasują to może mi to napisać, a ja postaram się to poprawić lub ewentualnie coś zmienić. ;)

Love You All ;* / Ata. 

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 5

- Alyssa ! Zejdź do nas na dół proszę. - usłyszałam głos mojej rodzicielki.
- Chwila! - odkrzyknęłam biegnąc do łazienki. Umyłam twarz, żeby nie było aż tak widać, że płakałam, choć nie za dobrze mi to wyszło.
- Płakałaś ? - spytał tata, gdy tylko pojawiłam się w salonie.
- Ja? Hahaha. - parsknęłam śmiechem. - Coś mi wpadło do oka, ja i płacz, proszę Cię. Ciekawe z jakiego powodu. - zadrwiłam, a ten tylko wzruszył ramionami.
- No więc? Po co ściągnęliście mnie na dół? - spytałam.
- Ja i tata dzisiaj wylatujemy na miesiąc.. W celach służbowych. - oznajmiła bez przejęcia.
- Co mnie to obchodzi?
- Jak to co ? Nie zachowuj się jak dziecko. - wtrącił tata.
- Ja się zachowuję jak dziecko?! Ja?! To nie ja machnęłam sobie bachora i olałam go ! To nie ja mam dziecko, córkę, już pełnoletnią. Nigdy was nie ma. A jak już jesteście w domu to i tak pracujecie, więc nie robi mi różnicy czy was nie ma czy jesteście. Ostatni urodzinowy prezent daliście mi jak miałam 10 lat. Czyli od 8 lat mogę otwarcie powiedzieć, że nie mam rodziców. Mam tylko Mary, dzięki której jeszcze tu jestem! Bo już nie raz miałam ochotę zniknąć. To zawsze ona mnie pocieszała. Więc teraz nie pieprzcie mi, że ja zachowuję się jak dziecko, bo przestałam 8 lat temu. Jedźcie, gdzie chcecie! Najlepiej nie wracajcie! Tak samo nie interesujecie się teraz mną tak jak nie interesowaliście się Josh'em! Nienawidzę Was! - wybuchnęłam. Wykrzyczałam im wszystko, co we mnie rosło przez te 8 lat. Zamknęłam się w pokoju i rzuciłam na łóżku. Obudziłam się rano z ogromnym bólem głowy. Postanowiłam nie iść do szkoły. Ogarnęłam się w miarę, wyglądałam oczywiście o wiele gorzej niż zwykle, ale miałam to głęboko w poważaniu. Nałożyłam bluzę brata, czarne converse i bez słowa wyszłam. Skierowałam się na cmentarz. Usiadłam przy nagrobku z napisem "Josh David Johnson, 14.06.1990-5.02.2010". Miał tylko 20 lat. Mówiłam mu, że jeżdżenie motorem po takiej ulewie nie jest dobrym wyjściem, ale był tak wkurzony na rodziców, że nawet o tym nie pomyślał. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Rodzice niby przejęci, ale tydzień później już mieli wszystko w dupie. Tylko jemu mogłam się wyżalić, opiekował się mną..
- Nawet nie wiesz jak bym bardzo chciała żebyś tu był... Niedługo jest rocznica ... Ja nie mogę... Josh... Ja sobie bez Ciebie nie daje rady. - rozpłakałam się jak zwykle jak tam przychodzę.
- Muszę iść... Ale przyjdę tutaj w piątek. I obiecuję, że posiedzę kilka godzin. Kocham Cię. - powiedziałam i odeszłam. Po wejściu do domu od razu skierowałam się pod prysznic. Odświeżona weszłam do swojego pokoju. Podeszłam do biurka, wyciągając mały, srebrny kluczyk z szuflady. Wzięłam głęboki oddech i wychodząc z pomieszczenia spojrzałam na drzwi na przeciwko. Włożyłam i powoli przekręciłam klucz. Weszłam i zamknęłam się od środka. Usiadłam na dużym łóżku gapiąc się na ścianę obklejoną zdjęciami. Przede wszystkim jej zdjęciami. Piękna. Brązowe, puszyste loki. Zawsze jak przychodziła do Josh'a to porywałam ją na pół godzinki, rozmawiałyśmy praktycznie o wszystkim. Była dla mnie jak przyjaciółka. Byłyśmy sobie strasznie bliskie. Niestety nie widziałam jej od jego pogrzebu. Pooglądałam jeszcze kilka zdjęć i zamykając jego pokój wróciłam do swojego. Odłożyłam klucz na miejsce i położyłam się do łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
***

Wstałam o 6 w celu ogarnięcia się do szkoły. Wczoraj prawie cały dzień przepłakałam, więc musiałam doprowadzić się do jako takiego stanu. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Ubrałam legginsy, bluzę Josh'a i fullcap'a. Nałożyłam czarne converse i bez słowa wyszłam z domu. Po chwili rozdzwonił się mój telefon.
- Tak? 
- Kochanie dlaczego wyszłaś nic nie mówiąc? Nie zjadłaś śniadania i nie wzięłaś nic do szkoły. - powiedziała Mary troskliwym głosem.
- Nie jestem głodna, mam pieniądze, więc kupię sobie coś w szkole. - odparłam.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak. Jest okej. - odpowiedziałam.
- To ja kończę, bo muszę wracać do swoich obowiązków. Całuję, pa. - rzekła.
- Pa. - powiedziałam rozłączając się.
Doszłam do szkoły powolnym krokiem. Udałam się na pierwszą lekcję. Usiadłam na swoim miejscu zatapiając się w muzyce jak to miałam w zwyczaju. Dzisiaj nawet ona mi nie pomagała. Piątek, ten dzień. To dzisiaj. Rocznica jego śmierci. Wszyscy wokół mnie szczęśliwi... a ja? Dzisiaj nikomu nie dogryzałam. Nawet plastikowej. Nie miałam ochoty. Ledwo wytrzymałam na tych wszystkich lekcjach. Nareszcie. Usłyszałam upragniony ostatni dzwonek. Wyszłam z budynku i zobaczyłam parę, całującą się. Nie obchodziłoby mnie to, ale ona... Ta dziewczyna była dziwnie znajoma. Minęłam ich.
- Ally ! - usłyszałam po chwili.
- Zobaczyłam tą właśnie dziewczynę biegnącą w moją stronę. Danielle ! - krzyknęłam. - Przypomniałam sobie jej imię, burza loków na głowie. Śliczna. Tak to ona, ukochana Josh'a. Przytuliłyśmy się mocno. Liam powoli podszedł do nas nie wierząc w to co widzi.
- To wy się znacie? - spytał.
- Tak. - powiedziała Danielle. - Alyssa to moja najlepsza przyjaciółka... Tylko po prostu dawno się nie widziałyśmy.. - powiedziała.
- Tak. Nie widziałyśmy się równe 2 lata. - dodałam patrząc na dziewczynę. Spojrzała na mnie, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, za to po moich już ciekły strumienie.
- Co jest? - spytał Liam. Żadna z nas się nie odezwała tylko patrzyłyśmy sobie w oczy płacząc. - Dziewczyny co jest? - dalej pytał. Po chwili podeszła do nas reszta chłopaków.
- Liam co im ? - spytał zdezorientowany Niall.
- Właśnie nie wiem. - odparł Liam.
- Muszę iść... Doskonale wiesz gdzie. - powiedziałam. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie.
- Alyssa.. Idę z Tobą. - rzekła Dan. Zatrzymałam się nie obracając i czekałam aż dziewczyna do mnie dołączy.
- Liam... Kiedyś Ci wszystko wyjaśnię. Teraz muszę iść z Ally. Kocham Cię, pa. - zwróciła się do swojego chłopaka, po chwili dołączając do mnie.
- Miałam dzisiaj tam iść... Ale wieczorem. - zaczęła cicho.
- Byłam u niego ostatnio... Później siedziałam w jego pokoju oglądając wasze wspólne zdjęcia. - mówiłam.
Siedziałyśmy u niego strasznie długo. Opowiadałyśmy mu co u nas.. Nagle telefon Danielle zaczął dzwonić.
- No ja.. nie mogę Ci powiedzieć teraz. Kiedyś na pewno, ale jeszcze nie jestem gotowa.. - odpowiadała powoli tłumiąc w sobie płacz.
- Nie, nie płaczę.
- Dobrze. Niedługo będę.
- Ja Ciebie też, pa. - zakończyła rozmowę.
- Liam? - spytałam. Skinęła głową jakby bała się, że Josh to usłyszy i się zdenerwuje.
- Kochasz go? - zapytałam ponownie. Znów skinęła głową.
Postanowiłam więcej nie pytać.
- To może już wracajmy skoro on się niepokoi. - rzekłam.
- Dzięki Ally. - odparła.
- Nie ma za co. - odpowiedziałam jej.
- Forever and always, i love You. - powiedziałam patrząc na grób. Dan tylko wysłała buziaka w powietrzu w stronę nagrobka i ruszyłyśmy przed siebie.
- Wiesz... Ja teraz śpię w domu chłopaków.. Ale chciałabym z Tobą porozmawiać. Chciałabym abyś opowiedziała mi co robiłaś przez te 2 lata... Żeby nasza przyjaźń znowu odżyła. - zaczęła mówić Dan.
- Też bym bardzo chciała.. - odparłam zgodnie z prawdą.
- To chodź ze mną. Przegadamy sobie nockę. - uśmiechnęła się.
- Wiesz lepiej nie. Nie mam za dobrych stosunków z chłopakami. Sądzę, że by mnie nie chcieli. - spojrzałam na nią przepraszająco.
- Alyssa. Oni na pewno Cię lubią. Oni nie lubią tylko osób nachalnych, a z tego co mi wiadomo nachalna nie jesteś.
- yhh. No nie jestem nachalna, ale powiedziałabym co innego.
- Co ? - spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Nie powiedziałabym, że oni nie lubią nachalnych ludzi. - odparłam.
- Nie lubią, nie lubią, chodź. - dodała i pociągnęła mnie za rękę.
______________________________________________________________________
No i jest następny rozdział ;) Moim zdaniem jest ciekawy, no ale opinię jednak pozostawiam wam ;* Kolejny jeśli będzie 10 komentarzyyy : > Do następnego <3 / Ata

wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 4

Lekcja muzyki u pana Walker'a.
- Johnson! Śpiewasz. - wykrzyczał do mnie nauczyciel.
- Hahaha. - zadrwiłam.
- Wiem, jak śpiewasz. I to śpiewasz naprawdę ślicznie. Dlaczego nie chcesz się do tego przyznać? - spytał powoli uważnie mi się przyglądając.
- Może pora, aby klasa usłyszała twój niesamowity głos? - mówił dalej. Dobrze wiedział, że nienawidzę, jak ktoś wali mi takie komplementy.
- Dobra zaśpiewam tylko niech się pan już zamknie. - powiedziałam wstając z miejsca. W klasie zapadła cisza, nikt nie wiedział, a każdy chciał usłyszeć jak śpiewam.
- Co mam śpiewać ? - spytałam nauczyciela.
- Dla Ciebie najlepszym repertuarem byłoby myślę, że.. Hm. Ach, co chcecie usłyszeć? - Tym razem zwrócił się do klasy.
- Może More Than This? Chłopcy tu są to od razu by ją ocenili ? - odezwała się ta plastikowa wiedźma.
- Świetny pomysł. - poparł ją Walker.
- Nie potrzebuje ich oceny. - wysyczałam.
Nauczyciel włączył mi podkład i podał mikrofon. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam śpiewać. Z moich ust popłynęły pierwsze słowa. Zapomniałam o tym, że jestem w szkole, w klasie, z nimi. To była naprawdę świetna piosenka... Wczułam się. Zostałam tylko ja, mój głos i tekst. Muzyka się skończyła, otworzyłam powoli oczy i odetchnęłam. Wszyscy patrzyli na mnie wytrzeszczonymi oczami. Po chwili podniósł się Louis.
- Dziewczyno, to było świetne! - odezwał się.
- Nie możesz zmarnować takiego talentu. - tym razem głos zabrał Zayn.
- Zgadzam się z chłopakami. To było wręcz zajebiste. - powiedział Harry.
- Nigdy nie słyszałem niczego piękniejszego. - dodał rozmarzony Niall.
- Macie rację, nie mam już, co dopowiedzieć, ale wiedz, że masz cholerny talent i nie powinnaś go zmarnować. - rzekł Liam.
- Dzięki. - odezwałam się i usiadłam na swoje miejsce.
Nicole patrzała na mnie jakby miała mnie zaraz zabić łyżką. Postanowiłam zrobić jej na złość.
- Panie Walker? - wstałam z miejsca.
- Tak panno Johnson ? - odwrócił się do mnie przodem.
- To może teraz zaśpiewa ktoś inny?
- Dobry pomysł. Też z chęcią jeszcze kogoś posłucham.
- No to może.. - udałam, że rozglądam się po klasie w celu wybrania, ale moje oczy od samego początku miały wylądować na nikim innym tylko na plastiku. - Ja bym chciała usłyszeć Nicole. - uśmiechnęłam się do niej chytrze i skierowałam swój wzrok na nauczyciela.
- No dobrze, zapraszam Cię Nicole tutaj. - odezwał się do niej.
- Ale ja.. Nie, bo .. Ja... Ale, no.. bo... - próbowała się jakoś wymigać.
- No dawaj, dawaj. - zachęciłam ją. Wstała powoli i stanęła koło pana Walker'a.
- No to może niech też zaśpiewa piosenkę chłopaków? - zaproponowałam specjalnie.
- Np. Gotta be you. - specjalnie wybrałam taką, bo tam Harry długo przeciąga. Słyszałam kiedyś jak ona śpiewa, nie chciałabym usłyszeć tego ponownie, ale poświęcę się teraz.
- Świetny pomysł. Zaczynaj. - powiedział nauczyciel i włączył jej podkład.
Zaczęła, na początku nie było aż tak źle, mieliśmy krzywe miny, ale dopiero na refrenie zatkaliśmy uszy. Walker jej przerwał.
- Boże, widzisz a nie grzmisz! - wyjęczał Marcus.
- Marcus. - zwróciłam się do niego, a on spojrzał na mnie z zaciekawioną miną.
- Grzmi, ale plastik prądu nie przewodzi. - dodałam z cwanym uśmieszkiem. Cała klasa wybuchnęła śmiechem. Nicole się rozryczała jeszcze bardziej, bo chłopcy też się śmiali. Po chwili zadzwonił dzwonek, spokojnie się zebrałam i skierowałam do domu. Na szczęście to był już koniec lekcji. Poszłam prosto do domu. Weszłam do swojego pokoju i się rozryczałam. Dzisiaj jest jeden z tych dni, kiedy mam dość i muszą ujść ze mnie te wszystkie emocję, które duszę w sobie miesiącami. A dlaczego dzisiaj ? Bo pierwszy raz od kilku lat zaśpiewałam. Śpiewałam zawsze z mamą, a tata grał nam na fortepianie. Gdy ojciec dostał lepszą pracę, mieliśmy coraz więcej pieniędzy to przestał grać. Całkowicie poświęcił się firmie. Teraz ma własną razem z mamą, dlatego mogę spokojnie powiedzieć, że straciłam ich oboje. Staram się być twarda... I jak widać dobrze mi  to wychodzi. Jestem chamska, niemiła.. I każdy myśli, że nie mam uczuć. Myślą tak, jak ja chcę żeby myśleli. Naprawdę jestem wrażliwą osobą. Mam serce i to wielkie serce. Nikt oprócz Mary nie wie jaka jestem naprawdę, nie zna moich codziennych problemów. I tak jak przypuszczam nikt się nigdy o nich nie dowie. Zresztą nie bez przyczyny nie mam przyjaciół. Kiedyś byłam skryta, myśląc, że wezmą mnie za dziwaczkę i dadzą spokój.. Ale było wręcz przeciwnie.. Pytali, co mi jest, dlaczego zawsze siedzę sama i smutna. Tak więc postanowiłam być wredna dla każdego tak, aby dali mi spokój. Jak widać udało się.
_______________________________________________________________________
Rozdział mam nadzieję, że okej. Krótki dzisiaj, bo chcę abyście  to przeczytali jak najszybciej. Obiecuję, że następny będzie dłuższy :) Kolejny jeśli będzie 7 komentarzy ;) <3
http://www.youtube.com/user/JB1DMahoneSWAG - OEBJRZYJCIE TO ! króciutkie... ale ja ciągle jak to oglądam to ryczę.. jak wyobrażam sobie, co by było gdyby przyjechali do Polski to ryczę :c


Przeczytałam te trzy teksty i płakałam. Płakałam, dlatego że wiem, że to się kiedyś skończy. Mam tylko nadzieję, że chłopcy, gdy już skończy się przygoda "One Direction" będą dalej razem, chcę aby dalej trwali w przyjaźni. To będzie po prostu najpiękniejsze, co mogłoby się stać po ich rozpadzie.. Mam nadzieję, że to przeczytacie, bo to naprawdę piękne. Wiem, że ten trzeci jest strasznie długi, ale naprawdę warto ! <3

tekst numer 1:
Przyjdzie czas kiedy przestaniemy używać naszych kont na Twitterze i Tumblrze, które są dedykowane dla One Direction. Możemy przestać ich używać ponieważ fandom po prostu się rozpadnie, może dlatego, że chłopcy się rozpadną, lub może po prostu dlatego, że dorośniemy. Ale kiedy przyjdzie ten czas, zerwiemy plakaty, schowamy wszystkie rzeczy, które kupiłyśmy przez lata. Wtedy, kilka lat później, kiedy wyjdziemy za mąż, będziemy mieć dom i dzieci, może usłyszysz pierwszy singiel grany w radio w drodze do domu z pracy. Łzy zaczną płynąć z twoich oczu i zjedziesz na pobocze, czując jak to wszystko wraca z powrotem. Trasy, wywiady, śmiech, płacz; wspomnienia. Pomyślisz o tych 5 chłopakach którzy zmienili twoje życie, jedynie chłopcy którzy potrafili sprawić, że czułaś się piękna, czułaś się jakbyś była coś warta. Pomyślisz o tych wszystkich niesamowitych przyjaciołach których spotkałaś dzięki tym chłopcom i zastanowisz się czemu nigdy nie zostałaś z nimi. Uświadomisz sobie jaką szczęściarą byłaś mogąc być częścią niesamowitej podróży One Direction; jak niesamowicie było być w tym fandomie, który tyle znaczył dla ciebie przez lata. Będziesz pamiętała każdy mały detal o tym co się wydarzyło z tą piątką niesamowitych chłopców i jak dumna byłaś ponieważ żyli swoim snem. Uświadomisz sobie że są fani tacy jak Ty na całym świecie, myślący o tym samym co ty, w tym samym czasie. Ponieważ fandom nigdy nie umiera. Nigdy naprawdę nie przeniesiemy się. Nigdy naprawdę nie zapomnimy ♥


tekst numer 2:
To takie dziwne uczucie, gdy patrzę na ich zdjęcia, słucham ich muzyki, oglądam Twitcam'y, spamuję na Twitterze z nadzieją, że w końcu mnie zauważą. To uczucie, gdy mimo łez lecących mi po policzkach śmieję się. Śmieję się bo piątka chłopaków, która zmieniła moje życie jest szczęśliwa. Spełnili swoje marzenia, a teraz robią to co kochają, uszczęśliwiając tym miliony fanów. I wiem, że jestem tylko jedną na 7,5 miliona fanów. Ale wiem też, że należę do tej rodziny. Do rodziny One Direction. I jestem dla nich cholernie ważna mimo, że nie mają pojęcia o moim istnieniu. Nadal wierzę, że pewnego dnia, gdy usiądę do komputera po męczącym dniu w szkole i wejdę na Twitter'a chłopaków ujrzę słowa "We will come to Poland ! Are you excited ? xx". Nadal wierzę, że stanę pod scenę z tysiącami polskich fanek wykrzykując tą nazwę. Nadal wierzę, że ich poznam. Czy to za kulisami, czy to przypadkiem na ulicy. Nie ważne gdzie. I mimo, że to wszystko wydaje się nieosiągalne, NADAL WIERZĘ, ze to się stanie ♥


i tekst numer 3:
Polish Directioners :) przeczytajcie, to ode mnie dla WAS, na prawdę ważne: ---------> No to ten.. cześć. Chyba nie umiem pisać przemówień ani wystąpień, ale mam nadzieje, że mi to wybaczycie. Nie wiem od czego zacząć, bo tak wiele spraw siedzi w mojej głowie. Najważniejsze, o czym muszę wspomnieć to to, że nigdy nie sądziłam, że przez miłość do jakiegokolwiek zespołu zyskam tak wiele przyjaciół i nowych, wspaniałych znajomych. To oni teraz dodają barw mojemu światu, to dzięki nim zacieszam przed ekranem monitora czy komórki. To dzięki nim zrozumiałam, że świat może być na prawdę cudowny. Nie jestem w stanie teraz opisać tego jak bardzo jestem wdzięczna 1D za to, że istnieją. Za to, że poszli wtedy na castingi do x factor, za to, że podjęli ryzyko jakie niesie ze sobą sława. Gdybym mogła teraz stanąć przed którymkolwiek z nich to pierwszą rzeczą za jaką bym podziękowała to właśnie to jak zmienili mój mały, szary świat. Nie dość, że każdego dnia wywołują uśmiech na mojej twarzy to jeszcze dostarczają tyle wspaniałych emocji. Nie jestem jakąś psychofanką. Uważam się za prawdziwą directionerkę, chociaż sądzę, że ciężko jest to ocenić. Każda z nas kocha One Direction całym swoim malutkim serduszkiem. Ta miłość jest nie porównywalna. My kochamy ich.. a oni? Oni teoretycznie nas też. Bo przecież kochają swoje fanki, prawda? Jesteśmy częścią rodziny, kłócimy się, obrażamy, ale za chwilę wszystko wraca do normy. Mam rację? Nie powiem, bo bywają wyjątki, ale może lepiej tego tematu nie poruszać. Okropnie zazdroszczę Danielle i Eleanor. Mimo, że do dziewczyny Louisa ostatnio diametralnie zmieniłam zdanie nie zamierzam jej hejtowac. Jak wiecie, bardzo bardzo bardzo bardzo kocham Larry'ego. Ughh. Ktoś może uznać to za obsesję. Nic nie poradzę, że ta para debili wywołuje u mnie tak silne emocje. Z pewnością 90% osób ( a przynajmniej mam taką nadzieję) , które to właśnie czyta popiera mnie w miłości do Stylinsona. Byłabym cholernie szczęśliwa, gdyby to w końcu ujrzało światło dzienne. Brakuje mi tych momentów Larry'ego, tych gestów, skrytych uśmieszków i nieśmiałych spojrzeń. Wam też? Czy tylko ja popadam w paranoje? Męczy mnie fakt, że Lou i Hazz oddalają się od siebie. To znaczy nie. STOP. Nie mogę tego stwierdzić na sto procent, bowiem nie przebywam z nimi, nie mam kontaktu. Jednak.. jednak coś w głębi serca mówi mi, że między nimi są iskry, takie konkretne, rozkurwiające system iskry, ale całe ich otoczenie, managerowie, rodzina (pomijając ich mamy!) próbują stłumić te uczucia, lub w jakikolwiek sposób je ukryć. To jest chore. Chcę, marzę o tym, aby ten Larry.. jeszcze z marca! WRÓCIŁ. ma być WIELKI COME BACK. Na prawdę.. łza się w oku kręci, gdy oglądam filmiki w których uśmiechają się do siebie, łapią za ręce, badź też Loui gładzi kciukiem policzek Harry'ego. To takie urocze. Yhhh kolejna kwesta to Eleanor. Zauważyłam, że pod jej adresem pada najwięcej hejtów. Pomijając Perrie oczywiście. Postanowiłam wyrazić swoje zdanie na temat panny Calder. No cóż, nie chcę słuchać plotek, więc staram się być bezstronna, jednak to nie zawsze jest takie łatwe.. zresztą pewnie mnie rozumiecie. Nie chodzi mi o zazdrość. Jestem realistką. Mam świadomość tego, że obrażanie jej nie wiele zmieni. i wiem, że nigdy nie będe mogła stanąć u ich boku jako ktoś wiecej. Jedynie jako fanka po wspaniałym koncercie robiąc sobie pamiątkową fotkę. Malo wazne. Czasem pozwalam sobie na żarty o El, albo denerwuję się, gdy widzę wpisy na tt odnośnie tego jak Loui ją kocha. Ale cieszę się jego szczęściem i temu zaprzeczyć nie mogę. Cóż.. stwierdzam fakt, że zanim każda z nas zdecydowała się zostać DIRECTIONER powinna dostać długą liste, tego co nas czeka. Rozczarowania, płacz, smutek? Nie wykluczone. To przykre gdy dowiadujemy się, że Harry spędził kolację z tą modeleczką, a Zayn był z Perrie. To tylko przykład, ale boli co nie ? Tym samym chce Wam coś ukazać. Z pewnością słuchacie też innych wykonawców czy zespołów. Ich związki aż tak nas nie ranią? Dlaczego? Yhh dziewczyny żyjemy trochę w sferze marzeń, no bo kurcze kto nie myśli, że byłoby miło zostać sympatią Niall'a Horana czy Zayn'a Malika. Wchodząc w ten cały szum związany z One Direction zawarłyście z pewnym sensie umowę ze swoimi sercem. BYŁAM NORMALNA. TERAZ JESTEM DIRECTIONER. Ale nie jest Wam źle, prawda? Mi też nie. Kocham to i nie chcę, aby te chwile ulatywały. Jednak czas jest nieubłagany. No spójrzcie.. już niedługo 2 lata od założenia zespołu a to nadal trwa, cała ta magia. Na koniec chciałam wspomniec jeszcze o tej rzekomej przeprowadzce Harry'ego z kompleksu. To smutne. Cholernie smutne. Wiem, że takie jest życie, że nic nie trwa wiecznie. Jednak świadomość, że ich drogi się kiedyś rozejdą jest dołująca. Wiem, ze to nie w tym momencie.. chociaż po części juz zaczyna się to dziać. Wiem też, że nasze kontakty, zapał do tego wszystkiego też kiedyś się zmniejszy. Mówię : ZMNIEJSZY, bo nie wierzę, że kiedykolwiek zniknie. Ci najprawdziwsi zostają do końca. Mam świadomość, że dla wielu dziewczyn/ fanek są oni tylko przelotnym zauroczeniem. Ja poznałam ONE DIRECTION najpierw ich slysząc, dopiero później widząc więc z czystym sumieniem mogę wyznać, że pokochałam te głosy.. dopiero później okazalo się, ze ich posiadaczami są takie przystojniaki. No, ale do rzeczy. Lou z Eleanor na wakacjach, Harry wyprowadza się z kompleksu w którym mieszkał z Tommo.. a tak swoją drogą to nie mamy pojęcia co dzialo się wieczorami za zamkniętymi drzwiami sypialni Larry'ego :> taka mala dygresja. No ale shhhh. Liam z Danielle - co mnie bardzo cieszy. Nie wiem dlaczego, ale czuje, że oni są dla siebie stworzeni. Umm :) ah jeszcze Zayn.. Zayn i Perrie. Szczerze? Nie mi to oceniać. Po prostu nie czuje się na siłach. Horan i jedzenie. Tak, sądzę, ze to najlepsze połączenie. Chyba, że jest jakaś chętna na jego żonę? No.. no i Harry, który podobno z kimś się spotyka, podobno ukrywa związek by nie zranić fanek. Milo z Twojej strony Styles, na prawdę. Ale oddaj Larry'ego. Zrób coś, by te piękne moments wróciły. ~ z poważnieniem Directioners. No to kończę ten jakże nudny wyklad. Mam nadzieję, że polskie directionerki nie wykruszą się tak prędko i że pozostaną z chłopakami do ostatniej płyty, do ostatniej piosenki, do ostatniego koncertu.. który zakończą słone łzy i wielka rozpacz. Ja sama mam nadzieję, że pozostaną na zawsze w moim sercu. Zycie idzie do przodu, a my wraz z nim. Nie warto się zatrzymywać, ale nalezy czerpać z niego jak najwięcej. Życzę Wam aby spełniły się Wasze marzenia odnośnie 1D. To chyba tyle z mojej strony. Trzymajcie kciuki, aby wszystko szło po naszej i chłopaków myśli, aby w tym szalonym 2013 roku directioners rządziły w Warszawie/Wrocławiu/Poznaniu .. gdziekolwiek odbędzie się koncert. Codziennie budzę się i sprawdzam listę, czy aby Polska nie została dopisana. Nie wierze, że do nas przyjadą. Nie muszę wierzyć. Ja to po prostu wiem. Jeżeli dotrwałaś do tej linijki to wiedz, że jesteś wspaniałą osobą. Dziękuje!

niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 3

Wreszcie sobota, pomyślałam otwierając oczy. Cieszyłam się, że nie trzeba iść do szkoły, ale byłam załamana tym, że rodzice mają wolne. Niby wolne, bo i tak pracują, ale w domu. Oboje siedzą w salonie przy laptopach. Jedyna obecna duchem osoba, z którą spędzałam weekendy, ferie, wakacje czy święta to moja gosposia Mary.
- Co Ci zrobić na śniadanie kochanie ? - spytała, gdy weszłam do kuchni.
- Omlety. - odpowiedziałam entuzjastycznie.
- Już się robi. - kobieta posłała mi uśmiech i wzięła się za przygotowania.
Była dla mnie jak matka, bo moja biologiczna miała mnie głęboko w dupie, pomimo tego, że mieszkałyśmy pod jednym dachem. Wróciłam do swojego pokoju, ponieważ tam mam swoją łazienkę. Wykonałam poranną toaletę i skierowałam się na śniadanie.
- Dziękuję, było pyszne. - powiedziałam po spożyciu posiłku.
- Na zdrówko skarbie. - uśmiechnęła się Mary i zabierając naczynie zniknęła za drzwiami kuchni.
Wstałam z miejsca i ubierając moje ulubione converse wyszłam z domu. Co sobotę chodziłam nad staw. Mój staw. Tak go nazywałam, bo nigdy nikogo tam nie widziałam. Było to moje mogę stwierdzić osobiste miejsce. Po drodze wstąpiłam do MilkShake City po shake'a.
- Alyssa. Hej. - powiedziała sprzedawczyni. Była 2 lata starsza ode mnie.
- Hej. - odpowiedziałam.
- Dlaczego nigdy nie weźmiesz shake'a One Direction ? - spytała uważnie mi się przyglądając.
- Czego ? - spojrzałam na nią nie wiedząc o czym do mnie gada.
- Nie wiesz kto to One Direction? - wytrzeszczyła gały.
- Nie, chyba nie. Jakoś mi się nie wydaje. - odparłam.
- Uhh, zawsze byłaś dziwna. - powiedziała podając mi moje zamówienie.
Wzruszyłam ramionami i wyszłam ze sklepu. Po godzinnej wędrówce doszłam nad staw. Usiadłam na starej ławce. Postanowiłam sprawdzić w internecie, kto to One Direction. Wyjęłam Iphone'a z kieszeni bluzy i wpisałam w google.
- Brytyjsko-Irlandzki boysband, w którego skład wchodzą Harry Styles, Liam Payne, Niall, Horan, Louis Tomlinson i Zayn Malik. - czytałam na głos. Chwila, chwila. Przecież Ci nowi się tak nazywają. Nicole ciągle o nich gada. Zobaczyłam na google grafika zdjęcia i oniemiałam. Chodzę do szkoły ze sławnymi dzieciakami. To dlatego Nicole się tak jarała. No pięknie. Postanowiłam wrócić do domu i poszukać jakiś informacji na ich temat na laptopie. Doszłam w 40 minut, co było dziwne, ale nie wnikam. Posłuchałam ich piosenek i naprawdę wpadły mi w ucho. Pooglądałam ich filmiki, które umieszczali na internecie. Dowiedziałam się również, że dwójka z nich mają dziewczyny. Później zrobiło mi się ich trochę szkoda, bo tyle osób ich wyzywało. Od pedałów, gejów itd. Mnie osobiście bawiły ich bromance. Zgrałam na Iphone'a kilka ich piosenek, bo i tak potrzebowałam nowych. Będę miała, co słuchać na matmie.
***

Dzisiaj poniedziałek 1 luty. Moje urodziny. Wstałam, wykonałam poranną toaletę, spakowałam się do szkoły i w pełni gotowa zeszłam na śniadanie przygotowane jak zwykle przez Mary. 
- Wszystkiego najlepszego kochanie! - krzyknęła podając mi talerz naleśników z polewą czekoladową i bitą śmietaną. 
- Dziękuję. - odpowiedziałam. Po chwili dostałam od niej małe pudełeczko, w którym był wisiorek z nutką. Tak, Mary doskonale wiedziała, że kocham i potrafię śpiewać. Tylko ona pamiętała o moich urodzinach. Nawet rodzice zapomnieli, wydaję mi się, że oni nawet zapomnieli, że ja istnieję. Założyłam naszyjnik, conversy, bejsbolówkę i wyszłam do szkoły. Miałam auto-własne auto, ale nim nie jeździłam. Prawo jazdy też miałam. Ale w drodze do szkoły, powrotnej drodze czy w każdej wolnej chwili kiedy jestem sama, myślę sobie, co by było gdyby. Uwielbiam to robić. Przenoszę się wtedy do mojego, lepszego świata. Świata marzeń. Doszłam do szkoły i udałam się na pierwszą lekcję, lekcję angielskiego. Po chwili do klasy weszli Ci popularni, a dziewczyny, wszystkie dziewczyny ze szkoły, latały za nimi krzycząc: "Wszystkiego najlepszego Harry, sto lat Hazza" itp. Czyli lokacz ma urodziny wtedy kiedy ja. Postanowiłam być miła. Zdjęłam słuchawki z uszu i skierowałam swój wzrok na osobę Styles'a, która siedziała tuż za mną. 
- Najlepszego Styles. - powiedziałam ponownie zakładając słuchawki do uszu. Nie włączyłam muzyki chcąc usłyszeć komentarze innych.
- Co jej się stało ? - powiedziała Samantha.
- Nie mam pojęcia. Coś z nią nie tak. - dopowiedział Marcus. Stwierdziłam, że nie mam ochoty na wysłuchiwanie tego, więc włączyłam sobie piosenkę. Wypadło akurat na More Than This. Wsłuchałam się w melodię, w słowa. Była piękna. Ustawiłam, aby się powtarzała i słuchałam jej przez całą lekcję. Po chwili jednak zadzwonił dzwonek, a ja poszłam na lunch. Usiadłam przy swoim stoliku, który znajdował się w rogu sali, tak, że miałam na widoku każdego. Zaczęłam jeść swoją porcję frytek, gdy podszedł do mnie Niall. Tak-znałam już ich imiona.
- Heeeeeeeej. - przeciągnął.
- Cześć. - odpowiedziałam obojętnie.
- Odezwałaś się do mnie, nie obrażając mnie, mam się cieszyć? - powiedział ironicznie.
- Jak masz zamiar ironizować to wypad. - odparłam chłodno.
- No. Teraz to już Cię poznaję. - dodał z uśmiechem.
- Słyszałem, co słuchałaś na angielskim. - zalotnie poruszył brwiami.
- A, bo ty siedziałeś za mną z lokaczem. - wzruszyłam ramionami.
- Podoba Ci się nasza muzyka? - spytał uważnie mi się przyglądając.
- Podoba. - rzekłam nie odrywając wzroku od talerza.
- A co Ci się stało, że złożyłaś Harry'emu życzenia? - zapytał.
- Nic, ma urodziny, to dlaczego mam mu nie życzyć wszystkiego najlepszego ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Bo z tego, co słyszałem to nikomu nigdy nie złożyłaś życzeń. 
- Bo nie wiem,  kiedy kto ma urodziny. Nie obchodzą się tutaj z tym tak głośno, jak z urodzinami Styles'a. 
- Ah, no tak. A ty kiedy masz urodziny? - spytał, ale zadzwonił dzwonek.
- Cześć. - odpowiedziałam wymijająco i udałam się na lekcje.
______________________________________________________
Przepraszam, że dopiero dodaję, ale przed chwilką dosłownie dopadła mnie wena ;) następny pojawi się, jak będzie 5 komentarzy :> do dzieła kochani ;* / Ata ;)

środa, 11 lipca 2012

Rozdział 2

Wstałam rano o 8. Ogarnęłam się i na 10 doszłam do szkoły. Weszłam na lekcje matematyki do Pani Montgomery, która mnie wprost nienawidziła, zresztą jak reszta nauczycieli.
- O zjawiła się panna Johnson. Nie było Cię na dwóch pierwszych lekcjach to na moją też nie mogłaś nie przyjść? - spytała zawiedziona.
- Za bardzo lubię pani lekcję. - zaśmiałam się i usiadłam na swoim miejscu, czyli w trzeciej ławce środkowego rzędu. Za mną siedziała piątka tych nowych. Lokacz z paskowatym, blondaś z poważnym, a na samym końcu w ostatniej ławce siedział mulat z plastikową. Dopadła go, pomyślałam sobie i zaczęłam się śmiać.
- Johnson! Co to za śmiechy?! Rozwiąż mi to równanie! - wydarła się ta stara locha, przez co jeszcze bardziej się śmiałam.
- Pani chyba śni, że ja w ogóle do tablicy podejdę. - mówiłam przez śmiech.
- Do dyrektora ! - krzyknęła ponownie.
- Okej. - uśmiechnęłam się cwaniacko i zabierając swoją torbę wyszłam z sali. Skierowałam się prosto do gabinetu dyrektora.
- Alyssa. Znowu Ty? Ja nie mam czasu codziennie z Tobą przesiadywać. - westchnął i wziął do ręki mikrofon. W całej szkole na ścianach wisiały głośniki. Właśnie przez ten mikrofon dyrektor informował nauczycieli czy uczniów o czymś ważnym.
- Na tej przerwie wszyscy uczniowie i nauczyciele mają stawić się w sali gimnastycznej. - poinformował wszystkich i wyłączywszy mikrofon nalał mi herbaty do mojego kubka.
- Jejku tak często tu bywasz, że nawet masz własny kubek i łyżeczkę. Czasami mnie strasznie denerwujesz, ale mimo wszystko Cię lubię. - powiedział dyrektor a ja posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Nastała przerwa. Skierowałam się wraz z nim na salę gimnastyczną.
- Johnson stój. Ty zostajesz tutaj. Dobrze wiesz, że to zebranie jest zwołane w Twojej sprawie. - powiedział pan Smith. Oczywiście, że wiedziałam, że to przeze mnie, ale wcale mnie to nie ruszało. Gdy wszyscy już dotarli i nastała cisza dyro zaczął gadać.
- Zebraliśmy się tutaj teraz z powodu tej oto panienki. Nie muszę jej zapewne przedstawiać, bo wszyscy ją znacie. Nauczyciele mają jej dosyć zapewne jak i uczniowie. Nie wywalę jej ze szkoły, chociaż pewnie byście tego chcieli, ale do innej jej nie przyjmą, więc tak czy siak wróciłaby tutaj. Prosiłbym jedynie, abyście nie odzywali się do niej i nie zwracali na nią uwagi, bo to tylko ją bardziej denerwuje i ląduję ciągle u mnie. Rozumiem, że nauczyciele z nią nie wytrzymują, ale to tylko 45 minut, a jak po 2 minutach każdy wysyła ją do mnie to ja muszę z nią przesiedzieć cały dzień. Nie róbcie mi tego no. - powiedział, a wszyscy zaczęli się śmiać i to wraz ze mną.
- Ona ma nawet u mnie w gabinecie swój własny fotel, kubek i łyżeczkę, bywa tam tak często jak ja. - kontynuował.
- Przepraszam nie chciałabym przeszkadzać, ale nie chce mi się już tu siedzieć, po prostu traktujcie mnie jak powietrze i nie przejmujcie się moimi komentarzami, no, możecie już iść. - powiedziałam kierując się do wyjścia.
- Tak, możecie już iść, bo panna Johnson się zmęczyła staniem i słuchaniem. Do widzenia. - skomentował dyrektor i poszedł do swojego gabinetu.
- Alyssa ! - zawołała mnie pani od geografii. Obróciłam się dziwnie na nią patrząc.
- Chodź na lekcję, po co masz mieć nieobecność jak i tak nic nie robisz. - uśmiechnęła się.
Ona jako jedyna mnie lubiła, jakby mnie rozumiała. Lubiłam ją również, była dla mnie wyrozumiała i nigdy na jej lekcji nie byłam u dyra.
- Niech będzie. - rzekłam i poszłam do klasy. Usiadłam pod ścianą, oparłam się o nią a nogi położyłam na drugim krześle. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam muzykę. Rozejrzałam się po klasie, moją uwagę przykuli Ci nowi, gapili się na mnie jak wół w namalowane wrota. Wszyscy oprócz lokowatego, którego tym razem złapała Nicole. Wyjęłam powoli słuchawki z uszu, poprawiłam się na krześle i skierowałam swój wzrok na nich.
- No i co się tak gapicie?! - podniosłam głos, irytowało mnie to. Żaden się nie odezwał tylko szybko obrócili głowy w drugą stronę.
- Idioci. - skwitowałam i ponownie wkładając słuchawki do uszu zatopiłam się w dźwiękach.
______________________________________________________________
No i mamy drugi rozdział ;) Na razie nie mam konkretnych pomysłów, jak nadchodzi wena to siadam i piszę. ;D Rozdziały będę dodawać tak co 2-3 dni, a bynajmniej się postaram :* 


Love You All <3 


@Natalia_Ata ;)

poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 1

- Znowu Ta dziwaczka! Hahahahahaha - usłyszałam za sobą głos Nicole i śmiechy jej koleżanek.
- Uuuuu, czuję plastik. - powiedziałam nawet się nie odwracając. Usłyszałam tylko głośne prychnięcie.
Skierowałam się do swojej szafki, aby wyciągnąć książki. Niestety ktoś podstawił mi haka i wylądowałam na podłodze. Powiedziałam pod nosem coś niezrozumiałego i zaczęłam zbierać się z podłogi. Nie usłyszałam nawet głupiego przepraszam. Chłopak minął mnie jak gdyby nigdy nic i odszedł.
- Pajac. - skwitowałam i poszłam na lekcje biologii.
Niestety siedziałam za panną plastikową. Zawzięcie rozmawiała o czymś ze swoją świtą.
- Od jutra będą chodzić do nas do szkoły! - powiedziała podekscytowana a jej świta zaczęła piszczeć.
- Uważaj bo orgazmu dostaniesz. - zaśmiałam się.
- Panno Johnson jedynka. - zwrócił się do mnie nauczyciel.
- Jedynka za powiedzenie słowa orgazm na lekcji biologi. - wybuchnęłam śmiechem.
- Do dyrektora! - wykrzyknął do mnie.
- Uuuuu. - skomentowałam patrząc na zegarek. - Dobra jestem, pobiłam rekord. Wyjście do dyrektora po 3 minutach lekcji. Jestem z siebie dumna. - powiedziałam z cwaniackim uśmiechem i wziąwszy torbę udałam się do gabinetu dyrektora.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się wchodząc.
- O cześć Alyssa. Pobiłaś widzę swój rekord. Co przeskrobałaś tym razem ? - zapytał.
- Powiedziałam orgazm na lekcji biologii. - uniosłam ręce do góry w geście bezradności i wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
- Boże, Ty jak zwykle. - skomentował pan Smith kręcąc głową.
Po chwili do jego gabinetu weszła piątka chłopaków.
- Dzień dobry. - odezwał się jeden. - My jesteśmy.. - zaczął, ale mu przerwałam.
- Pedałami. - wybuchnęłam ponownie śmiechem. Spojrzeli na mnie dziwnie.
- Nie przejmujcie się nią, nie bez powodu tutaj siedzi. Wiem, jesteście nowymi uczniami, więc od razu przedstawię Wam niejaką Alyssę Johnson. Codziennie u mnie siedzi, nauczyciele z nią nie wytrzymują już nawet 5 minut. Macie pecha, bo będziecie chodzić akurat z nią do klasy. - mówił a ja dalej się śmiałam. Zostajecie na dzisiejszych zajęciach, czy przychodzicie dopiero jutro ? - spytał ich.
- Zostajemy dzisiaj. - odpowiedział żelowaty.
- No więc, chodźcie. Zaprowadzę was do klasy i przedstawię innym. Johnson chodź. - zwrócił się do mnie.
- Hahahahahahahhahahaha, ja nie wracam na lekcję biologii. - śmiałam się.
- Wracasz. Chodźcie. - powiedział dyrektor.
Weszliśmy z powrotem do klasy.
- Witam, chciałem Wam przedstawić nowych uczniów, którzy dojdą do was do klasy. Oto Liam Payne, Niall Horan, Zayn Malik, Harry Styles i Louis Tomlinson. - mówił wskazując na każdego.
- Palcem się nie pokazuje. - powiedziałam na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Zamknij się i siadaj Johnson. - wydarł się dyrektor.
- Siadam Smith. - odpowiedziałam cwaniacko patrząc na jego wkurzoną twarz.
- Niech pan zabierze ją do siebie. - prosił nauczyciel.
- Niestety nie mogę, musisz z nią wytrzymać. - odparł i opuścił klasę.
Usiadłam na swoje miejsce. Chłopaki usiedli po dwóch, lokowaty nie miał do kogo usiąść, więc bezradnie rozglądał się po klasie.
- Tutaj jest wolne! - krzyknęła Nicole zwalając przy tym swoją przyjaciółkę z miejsca.
- Nie dzięki. Usiądę tutaj. Jeśli mogę oczywiście. - zwrócił się do mnie. Cała klasa wybuchnęła śmiechem a oni nie wiedzieli o co chodzi.
- Nie wiecie o co chodzi, to ja wam powiem. Ta oto tutaj dziewczyna nienawidzi towarzystwa. Jest chamska i wredna dla każdego, radzę nie wchodzić jej w drogę. - powiedział Marcus, a przerażony loczek usiadł za chłopakami. Uśmiechnęłam się cwaniacko i rozwaliłam na krześle.

Bohaterowie

Alyssa Johnson. 17 lat. Niedawno przeprowadziła się z Nowego Jorku do Londynu. Jest bogata. Rodzice się nią nie interesują. Chamska i wredna dla każdego. Samotniczka.




Nicole Jenkins. Szkolny plastik. Ma swoją paczkę, czyli dziewczyny, które robią wszystko, co ona im każę. Uwielbia zespół One Direction. Nienawidzi Al za to, że jest bogatsza od niej.

One Direction. Od lewej: Niall Horan, Liam Payne, Zayn Malik, Louis Tomlinson oraz Harry Styles.