Translate

niedziela, 7 lipca 2013

Epilog

*Harry*

- Mam dość! Spójrz jak oni się zajebiście bawią! A ja tu siedzę bez niej. Koniec. - powiedziałem i ruszyłem w kierunku jej domu. Wszedłem furtką i poszedłem nad basen.
- Als! Musimy pogadać! Teraz! - krzyknąłem. Wszystkie oczy skierowały się na mnie. Tamten chłopak coś do niej szepnął uśmiechając się zachęcająco. Już miałem coś powiedzieć, ale odezwała się ona.
- Dobrze. Chodźmy. - wyszła z basenu i weszła do domu, ja za nią.
- Słucham Harry. - powiedziała, w jej oczach widać było ból.
- Najpierw chciałbym Cię bardzo przeprosić. Wiem, że to wszystko to moja wina. Kocham Cię i nie mogę już żyć bez Ciebie obok. Chcę zasypiać i budzić się przy Tobie kochanie. Błagam wybacz mi. Nie daruje sobie tego, że mogłem i nadal mogę Cię stracić. - mówiłem.
- Kocham Cię Harry. - powiedział mój anioł wtulając się we mnie. Bez słowa.. Jak ja mogłem być tak głupi i nie zrobić tego wcześniej. Teraz nabrałem ochoty na życie.

*Alyssa*

Graliśmy sobie w basenie w siatkę. Bawiłam się niesamowicie. Przestałam choć na chwile myśleć o Harrym. Wcześniej myślałam, czy może nie iść z nim porozmawiać, ale to wszystko jego wina. Skoro on nie przychodził to znaczy, że albo jest tchórzem, żeby się do tego przyznać, albo po prostu ma mnie gdzieś.
- Als, podaj! - krzyknął Niall. Rzuciłam się na piłkę, ale udało mi się odbić.
- Jestem mistrzem! - krzyknęłam.
- Wiemy haha. - zaśmiali się chłopcy.
- Als! Musimy pogadać! Teraz! - usłyszałam jego głos, odwróciłam się patrząc na niego i nie wiedziałam, co mam zrobić.
- Idź, przecież go kochasz. - szepnął mi Adrian, on zawsze wiedział, co i kiedy powiedzieć.
- Dobrze. Chodźmy. - powiedziałam starając się być obojętną.
- Słucham Harry. - spojrzałam się na niego starając ukryć wszystko, co mnie trapiło. Czyli niepewność, zakłopotanie, a przede wszystkim ból.
- Najpierw chciałbym Cię bardzo przeprosić. Wiem, że to wszystko to moja wina. Kocham Cię i nie mogę już żyć bez Ciebie obok. Chcę zasypiać i budzić się przy Tobie kochanie. Błagam wybacz mi. Nie daruje sobie tego, że mogłem i nadal mogę Cię stracić. - powiedział, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Nie chciałam już nic mówić, chciałam po prostu się do niego przytulić.
- Kocham Cię Harry. - wyznałam i mocno się w niego wtuliłam, objął mnie i pocałował w czoło.
- Zrobię dla Ciebie wszystko skarbie, tylko błagam nie zostawiaj mnie, już nigdy. - powiedział nachylając się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
- Obiecuję. - odpowiedziałam, a on mnie przytulił.
____________________________________________________________________________
  • No więc teraz postanowiłam to zakończyć :) nie mam czasu na razie, aby tu wchodzić, przepraszam jeśli kogoś zawiodłam :> dziękuję wszystkim, którzy to czytali i znosili to, że tak długo nie dodawałam rozdziałów :* 
  • Dziękuję za 41 obserwatorów i dziękuje za 48215 wyświetleń jak do tej pory! <3 
  • JESTEŚCIE NAJLEPSI <3 W KOŃCU DIRECTIONERS <3 RODZIIINA :* 
  • Może kiedyś tutaj wrócę :) KOCHAM WAS NAJMOCNIEJ <3 

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 40

- Co ja mam zrobić no? - Harry pytał każdego, nikt nie wiedział, nikt nie potrafił doradzić.
- Porozmawiaj z nią. - odparłem niewzruszony.
- I co jej powiem? - spytał.
- To nie, czekaj sobie, aż on Ci ją odbierze. - powiedziałem.
- Niall nie gadaj głupot, byłeś jej najlepszym przyjacielem a teraz? Teraz Cię olała, bo ma jego. Wiem i widzę, że cierpisz.. Więc nie doradzaj mi rozmowy z nią skoro sam tego nie robisz. - powiedział. Miał racje, było mi strasznie przykro, że o mnie zapomniała.
- Masz rację! Idę do niej. - powiedziałem stanowczo i skierowałem się do domu Als.
Zapukałem. Otworzył mi on.
- Mógłbyś poprosić Alyssę? - spytałem próbując ukazać opanowanie.
- Tak. - uśmiechnął się szeroko. - Pizdeczko! Do Ciebie. - krzyknął.
- Chociaż przecież wiadomo, że to do niej, bo to jej dom, a mnie tu nikt nie zna. - zaśmialiśmy się.
- Tak wgl to jestem Adrian - wystawił dłoń.
- Niall. - uścisnąłem.
- Miło mi, wejdź, pewnie Als by Ci kazała. - uśmiechnął się. Weszliśmy. Po chwili zeszła ona.
- To ja Wam nie przeszkadzam. - powiedział chłopak i skierował się na górę.
- Co jest Niall? Tęskniłam... - powiedziała spuszczając wzrok. - Nie przychodziłeś, nie pisałeś, nie dzwoniłeś... - mówiła powoli.
- Mała. - przytuliłem ją mocno do siebie. - Ja myślałem, że Ty masz już mnie gdzieś, bo masz Adriana. - powiedziałem przytulając ją mocniej, jakby bojąc się, żeby mi nie uciekła.
- No coś Ty Niall, jesteś moim najlepszym przyjacielem. - powiedziała całując mnie w policzek.
- Als porozmawiasz z Harry'm? - spytałem.
- Ja? Nie ma mowy. On mnie tak potraktował a ja mam do niego iść? Wykluczone. - odparła stanowczo.
- Masz racje. - powiedziałem. Pogadaliśmy chwile i już miałem wychodzić, gdy zszedł Adrian z piłką do siatki.
- Gramy? - spytał patrząc to na mnie to na Alyssę.
- Ja chętnie! - krzyknęła Als.
- Ja też. - odparłem.
- Ale w basenie! - krzyknął Adrian.
- OKEJ! - odkrzyknęliśmy oboje. My w bokserkach a Als w bieliźnie. Nie chciało nam się już przebierać.
Po chwili już odbijaliśmy piłką w wodzie. Bawiłem się niesamowicie. Polubiłem Adriana, jest naprawdę fajnym kolesiem. I bardzo dobrze traktuje Alyssę. Nie dziwie się, że się przyjaźnią.
_____________________________________________________________________________
Będę dodawać takie krótkie rozdziały, żeby robić to częściej :> bo naprawdę mam małą wenę ;c przepraszam <3

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 39

- Als ja.... - zaczął, ale mu przerwałam. Adrian to mój były chłopak, rozstaliśmy się około 4 lat temu, bo mnie zdradził i powiedział, że nie czuje tego, co wcześniej, później już nigdy go nie widziałam, aż do teraz.
- Nie rozumiem, po co tu przyszedłeś. Nie widzieliśmy się około 4 lat, czego tutaj szukasz? - spytałam.
- Als ja czytam gazety, wiem, że masz kryzys w związku, ja zrozumiałem, że kocham Ciebie nadal, ale jako przyjaciółkę, wiem, że troche za późno, ale ja chciałbym Ci pomóc, błagam, zostańmy przyjaciółmi.
- Masz rację Adrian... Ja też dopiero jakiś miesiąc po tym, jak mnie zdradziłeś zrozumiałam, że nie kochałam Cię, jako drugiej połówki, osoby, z którą chcę spędzić resztę życia, tylko, jak przyjaciela. Myślę, że nasz związek od początku opierał się na przyjaźni i tylko ona  go podtrzymywała.
- Masz rację. To co, przyjaźń? - wyszczerzył się szeroko. Przez tyle czasu nie widziałam jego uśmiechu, oczu, tak szczerze się do mnie śmiejących.
- Jasne kujonie. - powiedziałam i wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedyś się tak wyzywaliśmy, jak jeszcze byliśmy razem. Mówiłam na niego kujonie, bo dobrze się uczył. Zawsze pomagał mi w matematyce, czy polskim, zresztą pomagał mi we wszystkich przedmiotach. Za to jego wyzwisko, było kompletnie bezsensowne, bo z niczym się nie wiązało, mówił tak, bo ja mówiłam na niego kujon.
- Dobra, idziemy pizdeczko. - uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie za rękę.
- Ale gdzie? - spytałam.
- Na lody. - dodał i ruszyliśmy w stronę jego auta.
- MilkShake City! - wykrzyczeliśmy równo, gdy naprzeciw nas ukazał się napis 'MilkShake City 50metres'. Zawsze tam chodziliśmy, uwielbialiśmy to miejsce, zresztą dalej je uwielbiamy. Przesiedzieliśmy tam 2 godziny. Cieszyłam się, że znowu jest ze mną.
- To co, jedziemy do mnie? - spojrzałam znacząco ruszając brwiami. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Oczywiście. - odparł i wykonał taki sam gest, co jeszcze bardziej nas rozśmieszyło. Zapłaciliśmy za nasze shake i pojechaliśmy do mnie do domu.
- Poczekasz chwilkę, bo mam u chłopaków klucz? - spytałam.
- Jasne, powiedział i zamykając auto skierował się na schody. Ruszyłam do One Direction.
- Chłopcy mogę klucze już? - uśmiechnęłam się do Louis'a i Harry'ego.
- Als doszłaś sama do domu? - wytrzeszczył oczy Lou podając mi klucze.
- Nie, przyjechałam z Adrianem. Dzięki! - krzyknęłam odchodząc. Chłopcy wyszli na ganek i przyglądali mi się. Podeszłam do Adriana, wstał ze schodów, otworzyłam dom i weszliśmy do środka.
- Jezu nawet masz basen! - wytrzeszczył oczy i się wyszczerzył.
- Idziemy popływać? - spytał.
- Chodź dam Ci te Twoje spodenki, co mi kiedyś dałeś, a ja założę strój kąpielowy. - powiedziałam.
- Nadal je masz? - zdziwił się.
- Tak, są bardzo wygodne, śpie w nich czasem, albo chodzę po domu. - zaśmiałam się i podałam mu spodenki. Skierowałam się do łazienki i po 5 min byłam już w stroju. Poszliśmy nad basen.
- Popływajmy. - uśmiechnął się.
- Nie, ja się wole poopalać. Nie wchodzę do wody. - powiedziałam stanowczo.
- Jak nie chcesz to Cię zmuszę. - wzruszył ramionami i wziął mnie na ręce, piszczałam, krzyczałam, ale to nic nie dawało. Chłopak wrzucił mnie do basenu, gdy się wynurzyłam zobaczyłam całe One Direcion wraz z dziewczynami w ogrodzie, przyglądali nam się ze zdziwieniem, ale mnie obchodził teraz tylko ten pajac, co wrzucił mnie do basenu. Wyszłam z wody i zaczęłam gonić Adriana, uciekał, ale biegł specjalnie wolno, żebym mogła go dogonić, zawsze tak robił, dawał mi wygrać w różnych grach, w tym przypadku mi to odpowiadało. Rzuciłam się na chłopaka i wylądowaliśmy na ziemi. Siedziałam na nim okrakiem. Może to dziwnie wyglądało względem Harry'ego, bo ja - nadal jego dziewczyna, siedzę okrakiem w stroju kąpielowym,, na chłopaku w samych spodenkach, którego on nigdy na oczy nie widział. Ale nie obchodziło mnie to, bo on zrobił mi coś o wiele gorszego, o wiele bardziej mnie zranił, zresztą moje zachowanie nie jest w ogóle raniące jego osoby. Wstałam z Adriana i skierowałam się na leżak.
- No proszę chodź do wody. - siedział obok i patrzył na mnie.
- Nie. - zaprzeczyłam.
- Możesz przestać na mnie patrzeć? - spytałam już podenerwowana
- Nie, dopóki nie wejdziesz do wody. - wyszczerzył się.
- No dobra. - podniosłam się z miejsca.
- Skaczemy? - zapytał.
- No jasne! - odparłam uśmiechnięta.
- Ale za rękę!
- Nie!
- Myślisz, że jestem głupi, ja skoczę a Ty nie. Nie dam się! Za rękę!
- Eh no dobra. - złapaliśmy się i po chwili byliśmy już w wodzie.
Chlapaliśmy się, pływaliśmy.
- Za to, że skoczyłam masz do końca dnia nosić mnie na barana! - krzyczałam śmiejąc się.
- Dobra, chodź! Idziemy zamówić pizze! - powiedział a ja wskoczyłam mu na plecy i weszliśmy do domu. Chłopcy z dziewczynami nadal siedzieli w ogrodzie, prawie w ogóle nie rozmawiali, wszyscy byli zszokowani tym, że jestem z jakimś chłopakiem i że tak się zachowujemy.

* HARRY *
- Widzicie?! Ciągle ją obmacuje! - wykrzyczałem.
- Ciszej Harry, bo usłyszą. - skarciła mnie Perrie.
- Przecież weszli do domu. - powiedziałem.
Nagle on wybiegł z moim aniołem na plecach i wskoczył do basenu. Śmiali się wniebogłosy. A ja? Ja tak strasznie cierpiałem, najgorsze, że wiedziałem, że to moja wina. Nikt z nas nie wiedział, kim jest ten chłopak i co robi u niej w domu, ale wiedzieliśmy, że ona go darzy jakimś szczególnym uczuciem.

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 38

- Przepraszam... Ty jesteś Alyssa prawda? Przyjaciółka Louis'a Tomlinson'a? - spytał mnie pewien chłopak.
- Tak, a coś się stało? - spytałam, zdziwiło mnie, iż chłopak spytał tylko o Lou, a nie o wszystkich chłopaków.
- Ja muszę tylko przekazać Ci pewną informację od pewnego mężczyzny? - odparł.
- Jaką informację i od jakiego mężczyzny? - byłam strasznie ciekawa.
- Jesteś siostrą Louis'a.. Przyrodnią, bo macie inną matkę, ale tego samego ojca.
- Słucham?! - wytrzeszczyłam na niego oczy i wydarłam się.
- Tylko tyle wiem.. Poproszono mnie o przekazanie tego właśnie Tobie.
- Ale co to za mężczyzna? - spytałam.
- Nie wiem. Pokazał mi to i kazał Ci to przekazać. Zapłacił mi. - chłopak pokazał mi zdjęcie i pieniądze.
- Dobrze, w takim razie dziękuję za informacje. 
Ciągle przypominała mi się ta rozmowa... Nie powiedziałam jeszcze tego Lou, bo nie wiem jak. Co mam zawołać go i powiedzieć 'Lou jesteśmy rodzeństwem, witaj bracie' tak? Tak po prostu? Sama nie wiem. W normalnej sytuacji poradziłabym się Harry'ego, no właśnie, jego, ale on za bardzo mnie zranił.. Ja przestałam mu ufać, nie wiem, czy czasem nie przestałam go kochać, nie wiem, czy to uczucie nie wygasło. Zresztą dość myślenia o nim.. Muszę zdobyć się na odwagę i powiedzieć to wszystko Tomlinson'owi.
- Louis, musimy porozmawiać. - powiedziałam stanowczo wchodząc do ich domu.
- Coś się stało? - zapytał przerażony, a wszyscy patrzyli na mnie, jakby zobaczyli ducha. Z Lou ja się zawsze wygłupiałam, nigdy nie rozmawialiśmy na poważne tematy, ze wszystkiego robiliśmy zwałe, wszystko obracaliśmy w żart, więc każdego to zaskoczyło.
- Nie wiem, czy można powiedzieć, że coś się stało. Chodź do mnie. - powiedziałam.
- O chodź do mnie! Już lecę! - wybuchnęliśmy śmiechem, uderzyłam chłopaka w ramie i skierowaliśmy się do mnie do domu. Szliśmy w ciszy, myślałam, jak zacząć, jak mu to powiedzieć, ale postanowiłam polecieć na spontana.
- Jesteśmy rodzeństwem. - powiedziałam od razu, gdy zamknęłam za sobą drzwi. Obrócił się do mnie przodem obdarowując zdziwionym spojrzeniem.
- Słucham? - zapytał.
- Ostatnio zaczepił mnie na ulicy jakiś chłopak mówiąc, że jesteśmy rodzeństwem. - odparłam.
- I Ty w to uwierzyłaś, przestań. - uśmiechnął się.
- Louis... On powiedział, że jakiś mężczyzna mu za to zapłacił. - mówiłam, ale on dalej nie chciał uwierzyć.
- Als... Wiesz, jacy są nasi fani. - powiedział chłopak.
- To jak wytłumaczysz to? - podeszłam do szafki, wyciągnęłam z szuflady zdjęcie... Byłam tam ja i Louis... Jak mieliśmy kilka lat.
- To niemożliwe. - zdziwił się chłopak. - Mówił coś jeszcze ten chłopak? - spytał.
- Mówił, że mamy inną matkę, ale tego samego ojca... Ale to przecież niemożliwe... Moi rodzice.. Czy mój tata nie jest moim biologicznym ojcem?! Ja muszę to wyjaśnić... Lou jedźmy!
- Nie! Pojedźmy do mojego ojca... Ja kiedyś miałem badania i jestem pewien, że jest on moim biologicznym ojcem. Zapytajmy się jego, jeśli on tego nie potwierdzi oznacza to, że to jakieś brednie.
- Ale to zdjęcie....
- Nie wiem Als, jedźmy.
Wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy.
- Lou... Ale do Doncaster będziemy jechać tyle czasu. - jęknęłam.
- Mój ojciec jest teraz w Londynie. - odparł.
- O kurwa. - powiedziałam.
- Dlatego to może być prawda. - dodał chłopak.
A ja oparłam głowę o szybę i zaczęłam się zastanawiać, co będzie, skoro to prawda. Czy to coś zmieni? Relacji między mną a Lou chyba nie.. Ale co do mojego ojca? Nie wiem sama, będę się tym przejmować później.
- Lou.. Poza tym, zobacz, jak my jesteśmy do siebie podobni.. Z wyglądu i charakteru, wszyscy nam to mówią... - westchnęłam.
- Ej mała. Nie chciałabyś być moją młodszą siostrą? Opiekowałbym się Tobą jeszcze bardziej. - uśmiechnął się.
- a bardziej się da? - oboje się zaśmialiśmy. Dalej jechaliśmy już w ciszy.
- To tutaj. - powiedział Lou, jak dojechaliśmy. Wzięłam głęboki wdech i wysiedliśmy z auta. Jego tato, a w sumie chyba nasz tato wychodził właśnie z domu.
- Louis! Co Ty tutaj robisz? - na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Po chwili spojrzał się na mnie, widziałam przerażenie w jego oczach, zaczął się jąkać.
- Witam Panią. - sztucznie się do mnie uśmiechnął.
- Nie udawaj. - powiedziałam stanowczo. Myślałam, że nie będę się odzywać, ale to było silniejsze, czułam, że znam go dobrze. Spojrzał na mnie.
- My wiemy tato, zresztą podobno to Twoja zasługa.
- Ja... - spojrzał na mnie. - Musiałem Ci to powiedzieć.. Twoja matka jest tak zapracowana z tego, co wiem ojczym również. Chciałem, żebyś wiedziała.
- Słucham?! Teraz?! Przez tyle lat żyłam ze świadomością, że on jest moim ojcem.. A Ty? Ja Ciebie nigdy nie widziałam, nigdy. - powiedziałam zdenerwowana.
- To Twoja mama... Byłem.. Gdy byłaś mała bywałem codziennie, Twoja mama nigdy nie chciała mnie wpuścić... Byłem nawet na pogrzebie Josh'a...
- Czy on... ? - zawahałam się.
- Nie... On był synem.. - zaczął.
- Mojego ojczyma. - dokończyłam i rozpłakałam się.
- On wiedział.. Josh wiedział... - dodał.
- Nie wytrzymam tu. Lou możesz zawieźć mnie na cmentarz? - powiedziałam do chłopaka i skierowałam się do auta. Powiedział coś do ojca i odjechaliśmy. Jechaliśmy w ciszy. Po około godzinie znaleźliśmy się na cmentarzu.
- Dziękuje Lou, możesz jechać.
- Nie ma za co, zadzwoń, jak będę miał przyjechać.
- na pewno zadzwonie. - powiedziałam i całując go w policzek wysiadłam z auta.
Doszłam do jego grobu. Pozapalałam znicze i usiadłam na ławeczce. Zaczęłam jak zawsze prowadzić monolog.
- Tak bardzo mi Ciebie brakuje. - powiedziałam i schowałam twarz w dłonie.
Moje życie zmieniało się z dnia na dzień... Było coraz gorzej, a jego nie było przy mnie. Ja nie wytrzymywałam. Po chwili usłyszałam za sobą kroki. Nie spodziewałam się, że jeszcze go tu zobaczę.
- Co Ty tutaj robisz? - poderwałam się z miejsca i zlustrowałam chłopaka wzrokiem.

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 37

- Als... - jęknął blondyn kładąc się koło mnie. Uniosłam głowę i patrząc na niego zmarszczyłam brwi.
- Wydaję mi się, że powinnaś porozmawiać z Harry'm. - zaczął, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Ale dlaczego? - spytał.
- Jeszcze pytasz dlaczego? Kocham go, a może w sumie kochałam, bo zmienił się, był czuły, kochający, opiekuńczy, a teraz? Zlewa mnie, zlewa mnie totalnie. Zresztą co? Ja będę zawsze na niego czekać, a on, co 2 miesiące będzie mi nową laskę przyprowadzał tłumacząc, że kiedyś z nią był i ją kochał. To jest żałosne. On po prostu mnie nie kocha, a mi już na nim nie zależy. Chcę o nim zapomnieć, dlatego nie będę jechała z wami w trasę. - uśmiechnęłam się, a chłopak wytrzeszczył oczy.
- Als musisz! Jesteś moją najlepszą przyjaciółką... Z kim ja się będę tak obżerał i z kim będę w nocy podkradał żelki? - zrobił minę zbitego psiaka.
- Niall przepraszam, ale ja nie dam rady... Będziemy codziennie rozmawiać na skype lub przez telefon obiecuję. Zresztą do trasy jest jeszcze sporo czasu. - uśmiechnęłam się.
- Masz rację nie myślmy o tym teraz. - odwzajemnił uśmiech. - ale obiecaj mi jedno, że nigdy, przenigdy mnie nie zostawisz, że zawsze będziemy się przyjaźnić. - spojrzał mi prosto w oczy. Ja byłam pewna swojej odpowiedzi, to tak jakby spytać, czy jestem kobietą.
- Tak, oczywiście, co za głupie pytanie. - odpowiedziałam wtulając się w chłopaka, a on tylko mocno mnie do siebie przytulił.
- Albo wiesz co.. Właśnie, że pojadę z Wami w trasę. - uśmiechnęłam się.
- A Harry? - spytał.
- Nie obchodzi mnie już on, Ty jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie wytrzymam tyle czasu bez Ciebie. - powiedziałam na co chłopak wyszczerzył się i pocałował w czoło.
- To kiedy wracasz do Londynu? - zapytał.
- Jutro, obiecuję, że jutro przyjadę. - odparłam.
- To ja jadę, bo jutro z rana mamy próbę, zadzwonie do Ciebie po niej, mam nadzieję, że będziesz wtedy już w mieście, kocham Cię. - powiedział wstając i zakładając buty i kurtkę.
- Tak będę, ale myślałam, że dłużej zostaniemy. - zaśmiałam się. - Ale masz racje, to nieodpowiedzialne, jedź. Jutro będę. I też Cie kocham. - powiedziałam przytulając chłopaka na pożegnanie po czym zamknęłam za nim drzwi i opadłam na łóżko. Szczerze? Nie wiem, jak dam radę pojechać w trasę, kocham Harry'ego, ale nie chcę z nim już być. Chcę być kochana i szanowana, a nie jak jestem to jestem, a jak nie to nie... On traktuje mnie jak przedmiot. Spotka miłość z przeszłości mówi, że się z nią spotyka, bo kiedyś ją kochał, a jak zobaczy, że mu jednak nie odpowiada to wraca do mnie. Nie jestem zabawką, którą można rzucić w kąt i wrócić po nią, kiedy się zechcę... A Harry musi to zrozumieć, zresztą myślę, że lepiej będzie, jak o nim zapomnę, jak pomyślę choć trochę o sobie i o przyjaciołach, których ostatnio dość mocno zaniedbałam. Była godzina 18, zeszłam do hotelowej restauracji na kolację. Jadłam ją w żółwim tempie. Zakupiłam sobie jeszcze duże pudełko lodów i skierowałam się do pokoju, włączyłam jakiś film i zaczęłam go oglądać.
- Jak mogłaś mi to zrobić?! - krzyczał.
- Normalnie! Nie rozumiesz mnie i nigdy nie zrozumiesz, bo nie chcesz tego zrobić! - wrzeszczałam.
- Ale ja Cię nie zdradziłem!
- Prędzej czy później by do tego doszło, ciągle inna panienka. Ja mam tego dość!
- Owszem, może trochę się pogubiłem... Spotykałem się z moimi byłymi, ale.. w sumie nawet nie wiem dlaczego, ale nie zdradziłem Cię! I nigdy bym tego nie zrobił! - patrzałam na niego i błądziłam oczami po jego twarzy.
- A Ty? Ty to zrobiłaś! I to z moim przyjacielem! Jak on mógł mi to zrobić, nic z tego nie rozumiem!
- Możesz on mnie kocha, jak Ty zabawiałeś się z innymi panienkami, on był przy mnie, pocieszał, pomagał! 
- To nie jest powód, żeby mnie zdradzać, no chyba, że mnie nie kochasz. - powiedział, a ja zatrzymałam wzrok na jego oczach, jakby szukając wsparcia, pomocy w uzyskaniu odpowiedzi.
- POWIEDZ TO! POWIEDZ, ŻE MNIE NIE KOCHASZ I ŻE KOCHASZ NIALL'A! - wreszczał.
- POWIEDZ TO!  
Obudziłam się cała zalana potem... Dlaczego mi się to śniło? Przecież nigdy nie zdradziłabym Harry'ego, tym bardziej z Niall'em, kochałam blondyna, ale jak przyjaciela nic więcej. Nie wiem, ja już wariuję, muszę wrócić, bo mi całkiem padnie na mózg. Spojrzałam na zegarek, który wybijał godzinę ósmą rano. Wstałam z łóżka, spakowałam się i oddając klucz w recepcji, wsiadłam na motor i pojechałam z powrotem do Londynu.

*HARRY*

- Niall błagam powiedz mi. - prosiłem blondyna, lecz bezskutecznie.
- Nie moge Harry, przykro mi. - odparł.
- Dlaczego mi to robisz? Wiesz, jak przez to cierpię... - przyznałem się z nadzieją, że mi powie, gdzie ona jest.
- Cierpisz tylko i wyłącznie z własnej winy, myśl, co robisz to nie będzie dochodziło do takich sytuacji. Nie mam zamiaru się nad Tobą litować. Als dużo przez Ciebie cierpi, a Ty udajesz poszkodowanego, to jest nadzwyczaj żałosne. - wypowiedział te słowa tak oschle, poczułem taki wewnętrzny ból, że mój przyjaciel ma takie zdanie o mnie. Podświadomie wiedziałem, że on ma rację, ale nawet przed samym sobą nie potrafiłem się do tego przyznać. To było straszne uczucie. Nikomu tego nie życzę, wiem, że zawaliłem, ale nie odpuszczę, będę próbował to naprawić. A dlaczego? Dlatego, że kocham Alyssę, jak nigdy nikogo, tylko po prostu łatwo się gubię i w większości nie potrafię sobie z tym poradzić. Właśnie przez to ranię osoby, na których mi bardzo zależy. Dość, że wchodzę z butami w życie moich byłych dziewczyn, które już dawno mnie z niego wykreśliły, to do tego cierpią przeze mnie najbliższe mi osoby. Ja już sobie z tym nie radzę. Chyba potrzebuje pomocy, ale nie potrafię się do tego przyznać, nie potrafię nikogo poprosić o pomoc i udaje twardziela. Przez to moje życie się sypie. Nie wiem, czy długo tak wytrzymam. Nie wiem, czy ona mi wybaczy. Ja nie potrafię bez niej żyć. Z rozmyślań wyrwał mnie JEJ głos. Mojej ukochanej, najpiękniejszej, najmądrzejszej, a przede wszystkim mojej Alyssy. Teraz w sumie już nie wiem, czy mojej. Wyszedłem ze swojego pokoju z zawrotną szybkością.
- Hej. - wydukałem.
- Cześć Harry! - uśmiechnęła się promiennie przytulając się do mnie. Byłem tak szczęśliwy, myślałem, że wszystko przemyślała i że mi wybaczyła, ale myliłem się. Ona traktowała mnie jako przyjaciela. To był cios, którego nie potrafiłem wytrzymać.
- Zamawiamy pizzę? - spytała. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Nie miałem pojęcia dlaczego. Pragnąłem jej o to zapytać, pocałować, ale nie mogłem.
- ALS KOCHANIE MOJE! - usłyszałem krzyk blondyna i po chwili mój anioł był już w jego ramionach.
- Stęskniłam się głupku. - zaśmiała się i usiedli na kanapie. Oglądaliśmy jakiś film i zajadaliśmy się pizzą, oni co chwila wygłupiali się, obsmarowywali wzajemnie deserem. Nie mogłem tego wytrzymać, ale starałem się.
- Zayn idziemy na fajkę? - powiedziała, jak gdyby nigdy nic dziewczyna. Wszyscy wytrzeszczyliśmy na nią oczy włącznie z mulatem.
- Als mówiłem, żebyś nie paliła... - jęknął Niall, jak widać znowu on wiedział, a ja nie.
- Też Cię kocham. - pstryknęła go w nos i wyciągając papierosy z kieszeni skierowała się na balkon. Spojrzeliśmy na blondyna, a on tylko wzruszył ramionami.

* ALYSSA *

- Zayn idziemy na fajkę? - spytałam mulata, a chłopaki wytrzeszczyli oczy przyglądając mi się. Zaśmiałam się w duchu.
- Als mówiłem, żebyś nie paliła.. - jęknął blondyn, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło.
- Też Cię kocham. - pstryknęłam go w nos i skierowałam się na balkon. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się dymem, uspokajało mnie to.
- Od kiedy palisz? - na balkon wyszedł Zayn również odpalając papierosa.
- Od niedawna. - uśmiechnęłam się.
- Dlaczego zaczęłaś? - spytał uważnie mi się przyglądając.
- Stres, zdenerwowanie, załamanie. - odparłam.
- Harry? - spojrzał na mnie, wiedziałam, że doskonale mnie rozumie, ale nie chciałam kolejny raz wyżalać się i zrzucać swojego ciężaru na czyjeś barki. Musiałam sobie z tym poradzić.
- To już przeszłość. - odparłam po dłuższej chwili i gasząc papierosa, a raczej już filtr weszłam do środka. Usiadłam koło Horan'a i wzięłam kawałek pizzy. Polałam go bitą śmietaną i zaczęłam jeść. Chłopcy ponownie obdarowali mnie zdziwionym spojrzeniem.
- Nie, nie jestem w ciąży. - powiedziałam nie odrywając wzroku od telewizora.
- Tak mi po prostu smakuje. - dodałam a oni wyraźnie odetchnęli z ulgą.
Wiedzieli, że na razie nie poradziłabym sobie z wychowaniem małego brzdąca. Miałam za dużo problemów szczególnie z tym, czego dowiedziałam się kilka dni temu.
_________________________________________________________________________

NO I WRESZCIE JEST! Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)) i pozostawicie jakiekolwiek komentarze. Nie wiem, kiedy dodam kolejny, postaram się jak najszybciej. Kocham was <3

poniedziałek, 11 marca 2013

PRZEPRASZAM

Dziewczyny ogromnie was przepraszam.. ostatnio, a w sumie przez długi, długi czas nic nie dodawałam.. Po prostu nie mam weny, a co gorsza czasu... Na weekend postaram się coś dla Was wyskrobać. Mam nadzieję, że jeszcze tu zaglądacie... Nie chciałabym zostać sama, ale w pełni Was zrozumiem, jak przestaniecie czytać.. Kocham :*<3

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 36

Jechałam przed siebie, nie wiedziałam gdzie.. 140 km/h... Pierwszy raz tak szybko nie licząc wyścigów. Nie myślałam nawet o tego konsekwencjach. W tamtej chwili nie myślałam o niczym innym jak o nim. Niby mnie kochał, a kolejną panienkę ma.. Nie wiem, co on sobie myślał, miałam dość. Wyszło na to, że znalazłam się ponad 300 km za Londynem w jakimś małym miasteczku. Znalazłam jakiś zajazd i parkując udałam się do środka.
- Dzień dobry, chciałabym wynająć pokój. - powiedziałam do starszej kobiety, stojącej na recepcji, wyraźnie, czymś zajętej. Podniosła gwałtownie głowę zatrzymując na mnie wzrok. Na jej twarz zawitał wielki uśmiech.
- Witaj młoda damo, pokój, jednoosobowy jak mniemam? - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Jak najbardziej. - odwzajemniłam gest.
- Proszę. - podała mi kluczyk z numerem pokoju. Wjechałam windą na drugie piętro i udałam się do pokoju numer 134. Otworzyłam go i obejrzałam. Wielkie podwójne łóżko, mimo, że pokój jednoosobowy, łazienka z wanną z masażem, obok prysznic i umywalka. W osobnym pomieszczeniu toaleta z umywalką. Wzięłam gorącą, długą kąpiel i położyłam się do łóżka. Po chwili rozdzwonił mi się telefon.
- Als skarbie wreszcie odebrałaś. - usłyszałam uradowany głos Niall'a.
- Tak, jestem jakieś 300 m za Londynem. - powiedziałam.
- Tak daleko?! - krzyknął. - Przyjechać po Ciebie? - dodał już spokojniej.
- Nie Niall.
- No dobrze.. a kiedy wracasz? - spytał.
- Nie wiem, czy w ogóle wrócę. - powiedziałam cicho.
- Alyssa skarbie musisz wrócić! Nie możesz tam zostać na stałe! Als skarbie ja tęsknię... Proszę wróć...
- Dobrze Niall, wrócę, jak sobie wszystko poukładam. Zawsze możesz do mnie przyjechać, to by było nawet wskazane. Autostradą od Londynu, po 300 km jest miasteczko, na którego początku jest zajazd "Zacisze" tam się zatrzymałam. - wyjaśniłam.
- Dobrze, jak dam radę to przyjadę. Tak w przeciągu kilku dni. Odezwę się wieczorem, trzymaj się mała.
- Będę czekać, pa. - powiedziałam i usłyszałam dźwięk rozłączanego połączenia. Postanowiłam się trochę zdrzemnąć, bo byłam wykończona.

* NIALL *

Jak Harry mógł jej coś takiego zrobić. Przecież to jest niedopuszczalne. Już raz cierpiała przez niego w ten sposób. Martwię się o nią. Postaram się jak najszybciej do niej przyjechać, ale w najbliższym czasie mamy kilka wywiadów i masę prób, ale muszę dać radę. Po rozmowie z nią zrozumiałem, jaka jest wspaniała. Harry jej nie docenia. I zupełnie go nie rozumiem. Nie chcę jeszcze pogarszać sytuacji pomiędzy nimi, ale nie mam zamiaru go usprawiedliwiać. Skończyłem rozmowę z Alyssą i postanowiłem porozmawiać z Paulem, kiedy będę mógł wyjechać na kilka dni.
- Gdzie ona jest?! - wydarł się Harry, jak tylko otworzyłem drzwi od pokoju, czym mnie jeszcze bardziej wściekł.
- Nie powinno Cię to interesować. - powiedziałem oschle mijając go.
- Pytam się! Musisz mi powiedzieć, bo to moja dziewczyna! - niesamowicie wkurzyła go moja odpowiedź.
- Już niedługo. - powiedziałem spokojnie patrząc mu głęboko w oczy. Można było wyczytać w nich wściekłość, zdziwienie ale i .. smutek? Tak, tak bynajmniej mi się wydawało. Nie wiem dlaczego to powiedziałem, poszło impulsywnie. Nie miałem nic konkretnego na myśli.. Chyba.
- Paul musimy pogadać. - powiedziałem stanowczo.
- Co jest Niall? - zainteresował się.
- Muszę wyjechać na kilka dni poza Londyn. To dla mnie bardzo ważna sprawa.. Ale chłopaki nie mogą się dowiedzieć, dopóki nie wyjadę. Błagam Cię. Muszę to zrobić. - mówiłem z zawrotną szybkością, strasznie zdenerwowany.
- Niall spokojnie, okej, możesz jechać. Ale gdzie? - odezwał się po chwili.
- Nie mogę Ci powiedzieć, nikt nie może wiedzieć. Jak dojadę to zadzwonię, dopiero wtedy możesz powiedzieć chłopakom, że wyjechałem, ale nie wcześniej. Obiecujesz? - spojrzałem mu prosto w oczy.
- Daje słowo. - uśmiechnął się.
- Dzięki. - przybiliśmy piątkę i wróciłem do swojego pokoju. Zapakowałem do większego plecaka najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem niezauważony z domu. Wsiadłem do auta i pojechałem tak, jak nakazała mi Als. Wyjąłem komórkę, wybrałem jej numer i dałem na głośnomówiący.
- Co jest Niall? Miało być wieczorem. - zaśmiała się. Fakt minęła niecała godzina.
- Wieczorem to ja u Ciebie będę. - powiedziałem.
- Tak? Jedziesz do mnie? - dopytywała, w jej głosie można było usłyszeć radość.
- Tak mała. - powiedziałem. Podała mi jeszcze nazwę miasteczka, włączyłem GPS i słuchając muzyki dodałem gazu. Chciałem jak najszybciej być z nią.

* ALYSSA *

- Przepraszam, czy mają państwo jeszcze jakieś dwuosobowe pokoje? - spytałam recepcjonistki.
- Oczywiście. Coś nie tak z tamtym? - spytała.
- Nie, przyjeżdża przyjaciel, nie chcę być w osobnym pokoju, wole razem. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze, proszę dać tamten klucz, ale to będzie więcej kosztowało. - oznajmiła.
- To nic. - odparłam, skinęła głową i podała mi klucz z numerem 269. Uśmiechnęłam się w myślach i skierowałam do pokoju.
***
- Wziąłem Ci kilka rzeczy. - powiedział chłopak kładąc torbę na ziemi i rzucając się na łóżko.
- Niall skarbie, nie wiem, co ja bym bez Ciebie zrobiła. - uśmiechnęłam się przeglądając rzeczy w torbie. Chłopak tylko puścił mi oczko. Wziął dla mnie piżamę, szczoteczkę, kosmetyczkę, trzy bluzy, dwie pary legginsów, sukienkę, 2 pary converse, baleriny, szpilki, dwie koszulki i sweterek. 
- To ja idę wziąć prysznic. - uśmiechnęłam się i skierowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i spinając je w koka założyłam spodenki i bluzke, co od zawsze robiło za moją piżamę.
- Mmm seksownie wyglądasz. - zaśmiał się blondyn, gdy wyszłam z łazienki.
- Mmm wiem. - odparłam również się śmiejąc. 
- Twoja kolej. - puściłam chłopakowi oko, na co ten wstał i udał się do łazienki. Położyłam się na łóżku i zaczęłam szukać czegoś ciekawego w tv. 
________________________________________________________________________

Następny jeśli będzie 17 komentarzy :)
jeśli chcecie coś wiedzieć odnośnie bloga pytajcie: ask.fm/vaashappeenin
gdybyście chcieli po prostu pogadać: gg: 10338458
no i możecie zapraszać: http://www.facebook.com/natalia.drozdowska.5

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 35

- Harry do jasnej cholery, gdzie Ty jesteś?! - darłam się na chłopaka. Pół godziny temu miał być pod szpitalem, żeby mnie odebrać.
- Ym... No, bo ja.... Eh.... No... - dukał.
- Harry, kurwa mać, wysłów się wreszcie, nie będę godzinami na Ciebie czekać!
- Nie dam rady Cię odebrać. - odparł.
- Co?! - nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Nie dam rady Cię odebrać. - mówił ze stoickim spokojem. Rozłączyłam się i zadzwoniłam do Niall'a.
- Mógłbyś po mnie przyjechać? - spytałam przyjaciela.
- Jasne. A Harry gdzie? - zdziwił się.
- Opowiem Ci jak przyjedziesz. - rzekłam.
- Ok, zaraz będę. - powiedział i rozłączył się.
Zastanawiałam się o co może chodzić Hazzie, a przede wszystkim gdzie on jest. Nigdy jeszcze nie niczego nie zawalił, nigdy mnie nie zawiódł. No, ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Tylko do jasnej cholery, gdzie on teraz jest.. I z kim. Tak bardzo czekał na ten dzień, kiedy będzie mógł odebrać mnie wreszcie ze szpitala i zabrać do domu... Mieliśmy zaplanowany ten dzień już dawno. A on? Olał mnie, olał mnie totalnie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos blondyna.
- Als.. Jedziemy?
- Jasne, przepraszam. - wstałam z zimnych, betonowych, szpitalnych schodów i ruszyłam do samochodu. Niall włożył moją torbę na tylne siedzenia i wsiadł za kierownice.
- No, więc, gdzie Harry? - spytał, gdy ruszyliśmy.
- Sama chciałabym to wiedzieć. - odpowiedziałam opierając głowę o szybę.
- Jak to? - zdziwił się.
- Czekałam na niego pół godziny, a gdy wreszcie raczył odebrać ode mnie telefon powiedział, że nie da rady mnie odebrać. Zapytałam co, a on, że po prostu nie da rady mnie odebrać i tyle. Rozłączyłam się i zadzwoniłam do Ciebie.
- Przecież tak się cieszył na ten dzień...
- Właśnie. I to jest najdziwniejsze.. Nigdy jeszcze nie wykręcił mi takiego numeru.. - powiedziałam.
Resztę drogi przesiedzieliśmy w ciszy, co mi odpowiadało i Niall o tym wiedział. W końcu bardzo dobrze mnie znał. Dojechaliśmy do domu. Niall wniósł moją walizkę do mojej sypialni. W końcu nadal mieszkałam sama, chociaż więcej przebywałam u chłopaków.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się całując chłopaka w policzek.
- Idziemy na obiad? - spytał.
- Do Nando's? - zaśmiałam się.
- No a jak. - wyszczerzył się kierując się do samochodu.
Zaparkowaliśmy jakieś 20 metrów od Nando's. Wysiedliśmy, a ja zlustrowałam wzrokiem na odległość, jaką musimy przejść. Spojrzałam na blondyna i wyszczerzyłam się. Od razu zorientował się o co mi chodzi.
- 3,2,1! - krzyknął i zaczęliśmy biec. Oczywiście był pierwszy, do tego zdążył się obrócić i wskoczyłam mu na ręce. Jak dziecko swojemu tacie. Wniósł mnie tak do środka, nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry.
- Podać coś? - spytała kelnerka, gdy staliśmy przy barze, ocknęliśmy się i składając zamówienia poszliśmy do stolika.
- To jest pyszne! - zachwycał się Niall. Zaczęłam się śmiać, bo jemu smakuje wszystko, co się nie rusza i nie ucieka na drzewo.
- Harry? Czy to Niall? - usłyszałam za sobą, bo siedzieliśmy tylko stolik dalej od drzwi wejściowych. Mina Horan'a była conajmniej dziwna, rozdziawił japę, jakby widział kebaba. Obróciłam momentalnie głowę do tylu i zobaczyłam Styles'a z jakąś piękną blondynką. Poczułam się tak, jak kiedyś, ale obiecałam sobie wtedy, że już więcej nie będę przez niego płakać.
- Niall jak to też Twoja znajoma to idź się przywitaj, a nie się tak patrzysz. - uśmiechnęłam się do blondasa i wzięłam kęsa swojej potrawy. W środku aż wrzałam ze złości, a moje serce pękało właśnie na miliony kawałków, ale pozostawałam nie wzruszona. Horan wstał z krzesła i podszedł do nich, a Harry ruszył ku naszemu stolikowi.
- Alyssa ja.. - zaczął.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, nie chcę wiedzieć kto to jest, bo mnie to naprawdę nie obchodzi. Jeśli ona jest dla Ciebie ważniejsza to idź z nią, ale mi daj spokój, cześć. - wstałam od stolika i odwróciłam się tyłem.
- Niall idziemy na lody? - uśmiechnęłam się. - Albo na shake'a?
- MilkShakeCity? - spytał szczerząc się.
- Czytasz mi w myślach. - odpowiedziałam i ruszyłam do auta.
- Zła jesteś na niego? - spytał,gdy ruszyliśmy.
- Skoro ona jest dla niego ważniejsza ode mnie to okej, tylko niech mnie da spokój. Mam dość bycia pomiotłem.  Zresztą nie chcę o tym rozmawiać. - powiedziałam z zawrotną szybkością.
- Odwiozę Cię do domu. - odezwał się. Dziękowałam w duchu, że nie chciał iść na tego shake'a. Musze poukładać myśli, albo po prostu spróbować wyrzucić to z myśli.
- Zostać z Tobą? - spytał, gdy dojechaliśmy pod dom.
- Nie, idę na motor. - uśmiechnęłam się.
- Als jest mokro i ślisko.. Nie rób tego. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Wiem i o to właśnie chodzi. - odparłam i weszłam do domu.
Przebrałam się w strój Josh'a, jego buty, rękawiczki. Wyjęłam motor z garażu, wzięłam sporą gotówkę i kartę kredytową i pojechałam, daleko, bardzo daleko stąd.

* HARRY *

- Gdzie ona jest do jasnej cholery?! - wrzeszczałem.
- Najpierw olewasz ją, prowadzasz się z Bridgett a teraz co? Udajesz, że się przejmujesz?! - wykrzyczał do mnie Niall. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem... A tylko dlatego, że wypłynęło to z jego ust... Kochałem Bridgett nad życie, była moją najlepszą przyjaciółką... Gdy się w niej zakochałem wszystko się popsuło.. Zerwała ze mną kontakt, ale teraz wróciła... Wróciła i jest tutaj znowu, ze mną.
- Myślisz, że jak Als się teraz czuje? Znowu ją przeprosisz wszystko będzie okej i po jakimś czasie znowu będzie taka czy podobna sytuacja, bo wróci jakaś kolejna twoja laska? Ani trochę na nią nie zasługujesz. - blondyn nie mógł opanować złości. Po chwili wyszedł. Stałem jak wryty, ale po kilku minutach postanowiłem z nim pogadać.
- Als skarbie wreszcie odebrałaś. - usłyszałem uradowany głos blondyna, gdy chciałem wejść. Zatrzymałem się, żeby posłuchać.
- Tak daleko?! - uniósł głos. - Przyjechać po Ciebie? - dodał już znacznie ciszej.
- No dobrze.. a kiedy wracasz?
- Alyssa musisz wrócić! Nie możesz tam zostać na stałe! Als skarbie ja tęsknię... Proszę wróć... Dobrze jak dam rade to przyjadę. Tak w przeciągu kilku dni. Odezwę się wieczorem, trzymaj się mała. - zakończył rozmowę, a ja wszedłem do pokoju.
- Gdzie ona jest?! - wykrzyczałem.
- Nie powinno Cię to interesować. - odparł oschle.
- Pytam się! Musisz mi powiedzieć, bo to moja dziewczyna! - krzyczałem.
- Już niedługo. - perfidnie spojrzał mi prosto w oczy i wyszedł.
______________________________________________________________________________
Przepraszam, że dopiero teraz, ale miało być 13 komentarzy... A i tak nie było.. No więc ma być 13 komentarzy to pojawi się następny ;) Kocham i mam nadzieję, że ten się spodoba ;*

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 34

- To kiedy będę mogła wyjść? - po raz kolejny dziś Alyssa pytała lekarza o opuszczenie szpitala.
- Alyssa mówiłem Ci już. Jutro będą Twoje wyniki badań i wtedy będę wszystko wiedział. Wypoczywaj. - odparł doktor i opuścił salę.
- Kochanie spokojnie. Już niedługo będziemy w domu. - pocałowałem ją w czoło.
- Ale Harry... Ja dłużej tu nie wytrzymam. - jęknęła.
- Oh już nie jęcz. Wytrzymasz. Idę na dół do baru. Chcesz coś? - spytałem.
- Kremówkę. - uśmiechnęła się, ja odwzajemniając gest skierowałem się na korytarz. Szedłem do windy, gdy jakaś para rozmawiała z lekarzem.
- Gdzie leży Alyssa Johnson? - usłyszałem, wzdrygnąłem się i zatrzymałem.
- Sala 69. Kim państwo są? - zapytał lekarz.
- Jej rodzicami. - uśmiechnęła się kobieta.
- Alyssa nie wspominała nic o rodzinie. - zmarszczył brwi.
- Nie mamy zbyt dobrych kontaktów... Możemy się do niej udać? - odezwał się jej ojciec.
- Oczywiście. - odparł doktor i mijając ich poszedł dalej.
Jak oni mogą po tym wszystkim ją tu odwiedzać. Ona nie chce mieć z nimi kontaktu. Nie chce ich znać... Znów namieszają w jej życiu. Nie chce żeby było jej gorzej. Ona pogodziła się z myślą, że nie ma rodziców. Jej szczęście odeszło wraz z Josh'em.. Ledwo co się pozbierała, a oni chcą to zepsuć. Nie mogłem na to pozwolić.
- Przepraszam... Państwo nie mogą tam wejść. - zatrzymałem ich przed drzwiami jej sali.
- Słucham? - zwróciła się do mnie jej matka.
- Jestem jej chłopakiem i chcę żeby była szczęśliwa... Nie możecie tam wejść. - powiedziałem stanowczo.
- Ale co Ty opowiadasz młodzieńcze? - jej ojciec spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Co ja opowiadam? Ona nie chce się z wami widywać, zapomniała, że w ogóle istniejecie. Ciężko jej było odbudować szczęście, a kiedy to zrobiła to pojawiacie się wy. - mówiłem wszystko z zawrotną szybkością. Za każdym kolejnym moim słowem oczy jej rodziców coraz bardziej się rozszerzały.
- Musimy! - podniósł głos jej ojciec tym samym odpychając mnie od drzwi i wchodząc do środka. Alyssa spojrzała się na nas. Na jej twarzy najpierw malowało się zdziwienie, potem odraza, a na końcu złość.
- Co Wy tutaj robicie?! - wrzasnęła.
- Kochanie uspokój się. - zwróciłem się do niej.
- Jak mogłeś ich tu wpuścić! Harry! Przecież wiesz, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! - nie przestawała krzyczeć.
- Skarbie próbowałem. - odpowiedziałem cicho.
- Co wy tu robicie? - spytała ponownie. - Pytam się! - podniosła głos.
- My... Chcemy porozmawiać. - powiedziała cicho jej matka.
- O czym? Nagle chcecie porozmawiać? Co się stało, że sobie o mnie przypomnieliście, co?!
- Skarbie nie mów tak...
- Nie nazywaj mnie tak! Mówcie co chcecie i wyjazd.
- Jak Ty możesz tak do nas mówić? - rozpłakała się jej matka.
- Teraz Ci się na uczucia zebrało tak? Jesteś żałosna. Jak Was potrzebowałam to  mieliście to gdzieś. Teraz ja mam gdzieś Was. Jestem szczęśliwa, bo mam przyjaciół, na których zawsze mogę polegać. Zanim ich poznałam codziennie marzyłam, żebyś przyszła do mnie i porozmawiała, ot tak. Żebyś zainteresowała się trochę mną, moimi sprawami. Strasznie zazdrościłam koleżankom, jak mówiły, że spędziły więczór na rozmowach z mamą! A ty? - zwróciła się do ojca. - Jesteś kompletnym palantem. Nigdy nie zainteresowałeś się naszą pasją, nigdy nie zapytałeś, jak na wyścigach, nigdy, chociaż kiedyś sam jeździłeś. Nienawidzę Was. Wyjdźcie stąd. - Als płakała. Jej rodzice też. Mi samemu zakręciła się łza w oku.. Nie mogłem patrzeć, jak cierpi. - Wyjdźcie stąd, powiedziałam! - krzyknęła, a oni opuścili salę. Al obróciła się do ściany i rozpłakała się jeszcze bardziej. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem. Obróciła się w moją stronę i wtuliła we mnie. Mocno ją do siebie przyciągnąłem całując w głowę.
- Kocham Cię mała. - powiedziałem. Było mi jej tak cholernie żal. Nie mogłem patrzeć na nią w takim stanie. Jej kolejne łzy wywoływały u mnie ogromny smutek. Tak bliska Ci osoba jest w rozsypce, przychodzą do głowy wszystkie wspomnienia, jest jej ogromnie źle, a Ty? Ty nie możesz nic na to poradzić. Najgorsze uczucie. Możesz jedynie być blisko i pomagać swoją obecnością. Nic więcej.
- Zabierz mnie na cmentarz. - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Skarbie nie możesz. - zacząłem.
- To nie było pytanie Harry, zabierz mnie tam, teraz! - podniosła głos. Skinąłem głową i wyszedłem. Wyciągnąłem komórkę. Wiedziałem, że tylko ona może teraz pomóc.

* ALYSSA *

Jak oni mogli? Po tym wszystkim, co mi zrobili? Mają czelność tu jeszcze przyjść. I myślą, że co? Że ja im ot tak wszystko wybaczę i może jeszcze podziękuję, że zdecydowali się mną zainteresować. O nie. Tak nie będzie. Ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Pewnie dowiedzieli się z gazet czy telewizji, że mam sławnych przyjaciół i chcą rozsławić swoją firmę. Nie zdziwiłabym się. Czekałam już na Harry'ego pół godziny. Ile można załatwiać wypis? Po chwili w mojej sali pojawiła się Danielle. Od razu wiedziałam, że to sprawka Hazzy.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Als ja wiem wszystko... Wiem, że oni tu byli.. - zaczęła Dan.
- Jak przyszłaś mnie namawiać, żebym się z nimi spotkała to już możesz wyjść. - rzekłam.
- Nie.. Wręcz przeciwnie. Myślę, że dobrze zrobiłaś. - uśmiechnęła się.
- Danielle... Tak bardzo brakuje mi Josh'a... On by wiedział, co zrobić w tej sytuacji...
- Albo po prostu poszedłby na motor. - zaśmiałyśmy się. To fakt, Josh zawsze jak go coś wkurzało, zresztą co by się działo to on zawsze jeździł.
- Tak bardzo za nim tęsknie. - powiedziałam.
- Ja też. - przytuliła mnie przyjaciółka.
- Ja wiem, że on postąpiłby tak samo jak Ty. - zwróciła się do mnie.
- On by im nie wybaczył, gdyby był na Twoim miejscu. - dodała.
- Wiem, ja też tego nie zrobię.
_______________________________________________________________________

Zgłosiła się was 4 :) Wszystkie rozdziały były naprawdę świetne, aczkolwiek nie wstawiam żadnego. Wszystkie są świetne i nie potrafię wybrać. No, więc rozdział jest ode mnie, jak zwykle :) mam nadzieję, że się nie gniewacie i nie będzie wam smutno, przykro i nie przestaniecie czytać mojego bloga. Mam też nadzieję, że nie rozczarowałam czytelników tym, że rozdział jest ode mnie. ;) Kolejny jeśli będzie 13 komentarzy. Kocham Was <3

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 33

* ALYSSA *

Obudziłam się w szpitalu. Nie wiedziałam, co ja tam robię. Po chwili przypomniałam sobie wszystko.
- Als skarbie, obudziłaś się! - wykrzyczał uradowany Niall. Tęskniłam za jego uśmiechem, zielonymi tęczówkami i tymi boskimi lokami.
- Tęskniłam za Tobą. - powiedziałam, na co chłopak przybliżył się i mnie pocałował.
- Kocham Cię Niall. - odparłaś.
- Ja Ciebie, czekaj co? - zrobił dziwną minę uważnie mi się przyglądając.
- Nie mówiłam Ci nigdy, że Cię kocham głuptasie? - zaśmiałam się.
- Nie mówiłaś do mnie nigdy Niall. - zmarszczył brwi. Po chwili do środka wszedł Liam.
- Liaaaaaaam! - wykrzyczałam. - Weź powiedz coś Niall'owi, bo się dziwnie zachowuje. - spojrzałaś mulatowi prosto w oczy.
- Co tu się dzieje? - spytał Liaś.
- Właśnie nie wiem. - odpowiedział mu Niall. Po chwili wparowała reszta chłopaków.
- Als!!! - wykrzyczał Zayn przytulając mnie do siebie.
- Zayn! - krzyknęłam odwzajemniając uścisk i zaczęłam się śmiać. Znów wszyscy zaczęli się gapić.
- Kochanie, ustawimy się w rządku, a Ty powiesz nasze imiona po kolei okej? - zwrócił się do mnie Niall.
- Ale po co skarbie? - zdziwiłam się.
- Proszę.
- Dobra. - zgodziłam się, a oni ustawili się w rzędzie.
- Mów. - zwrócił się do mnie Zayn.
- No to od lewej: Niall, Harry, Louis, Zayn, Liam. - powiedziałam uśmiechając się, a Lou zaczął skakać i się głupio cieszyć.
- Morda Louis ustaw się! - skarcił go mój kochany i zwrócił się do mnie.
- Nie prawda. - spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Od lewej: Ja czyli Harry, Zayn, Louis, Liam, Niall. - powiedział chłopak na co dziwnie się na niego spojrzałam.
- Wkręcacie. - zaśmiałam się.
- Nie, nie rozumiem. - Niall bezradnie usiadł na krześle.
- Kochanie... - westchnęłam. - sugerujesz, że nie wiem, jak się nazywacie? - spytałem totalnie już zdezorientowana.
- Tak, niestety tak. - odparł.
- Nie wierze... - powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać. Jak ja mogłam nie pamiętać ich imion, to niemożliwe.
- Wezwijcie lekarza i wyjdźcie stąd. - rzekłam stanowczo.
- Co? - spytał zdezorientowany mulat, już sama nie wiedziałam, jak on ma na imię.
- To, co słyszałeś. Przyjedźcie jutro, żegnam.
- Już! - krzyknęłam, na co chłopcy opuścili salę, po 5 minutach przyszedł lekarz.
- I jak się czujesz? - spytał.
- Fizycznie wyśmienicie, psychicznie nie bardzo.
- Dalej nic nie pamiętasz? - zwrócił się do mnie.
- Pamiętam, wszystko pamiętam... Ale chłopcy twierdzą, że mylę ich imiona. - westchnęłam.
- To normalne po kilkutygodniowej śpiączce. Podam Ci leki uspokajające pośpisz i będzie wszystko dobrze. - oznajmił.
- Zaraz, zaraz... To ile ja byłam w śpiączce? - spytałam.
- 3 tygodnie. - odparł.
- I sen po śnie ma mi pomóc? - musiałam o to zapytać, jak dla mnie to bez sensu.
- Śpiączka to nie jest zwykły sen... Po niej nie wypoczniesz, tak jak normalnie kochana. Wyśpij się. - powiedział i opuścił salę. Postanowiłam zrobić tak, jak mi kazał. Obudziłam się, a w mojej sali siedziało całe One Direction.
- Kim wy jesteście? - spytałam. Spojrzeli na mnie takim wzrokiem, że zaczęłam się śmiać, jak głupia.
- Żartowałam, hahaha. - oznajmiłam na co oni lekko się zaśmiali nadal przerażeni.
- Jezu, chcesz nas zabić?! - wydarł się Zayn, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło.
- Przepraszam, hahaha. - śmiałam się.
- Skarbie, pamiętasz nasze imiona? - zwrócił się do mnie Harry.
- Oczywiście Zayn. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Boże... Kochanie.. - zaczął, ale mu przerwałam znowu się śmiejąc.
- Harry, przecież ja żartuje, wasze miny są nieziemskie! - chichotałam zakrywając usta dłonią. Wkurzyli się trochę, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Dobra to my zostawimy Was samych. - uśmiechnął się Liam.
- Dobrze Lou! - krzyknęłam.
- Nie przeginaj. - obrócił się do mnie karcąc mnie wzrokiem.
- Przepraszam. - zrobiłam minę zbitego psiaka na co on się uśmiechnął i wyszedł.
- Tęskniłem, tak bardzo tęskniłem... - powiedział mój kochany, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Kochanie nie płacz... Już zawsze będziemy razem. - powiedziałam przyciągając go do siebie. Zaciągnęłam się zapachem jego ślicznych perfum tuląc mocno. Podniosłam głowę spoglądając mu w oczy.
- Kocham Cię. - powiedział, a ja zbliżyłam swoje usta do jego delikatnie cmokając. Rozchylił usta chcąc pogłębić pocałunek. Nasze języki tworzyły jedność. Tańczyły ze sobą, były po prostu dla siebie stworzone. Oderwaliśmy się od siebie uśmiechając się szeroko.
- Brakowało mi tego. - powiedziałam.
- Mi bardziej. - odparł Harry i ponownie połączył nas w pocałunku.
_____________________________________________________________________________

Nie mam weny... ;c zmusiłam się do tego rozdziału... ;c przepraszam... zresztą jest mi ciężko strasznie, bo zrobiłam coś bardzo głupiego... Byłam wczoraj na imprezie i całowałam się z dwoma chłopakami, których kompletnie nie znam... Jest mi tak wstyd, bo kiedyś mówiłam, że nigdy nie zrobię czegoś takiego... Głupio mi. Przepraszam, że wam to piszę, ale liczę, że mi coś poradzicie. Kocham! <3

niedziela, 6 stycznia 2013

BARDZO PRZEPRASZAM

Nie dałam rady nic napisać, brak weny i czasu :c wybaczycie mi ? :c postaram się napisać go w  tygodniu, a jak nie dam rady to pojawi się na weekend. OBIECUJĘ. naprawdę bardzo bardzo bardzo was przepraszam :c jest mi wstyd naprawdę :c czuje, że was zawiodłam ;c przepraszam...