Translate

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 34

- To kiedy będę mogła wyjść? - po raz kolejny dziś Alyssa pytała lekarza o opuszczenie szpitala.
- Alyssa mówiłem Ci już. Jutro będą Twoje wyniki badań i wtedy będę wszystko wiedział. Wypoczywaj. - odparł doktor i opuścił salę.
- Kochanie spokojnie. Już niedługo będziemy w domu. - pocałowałem ją w czoło.
- Ale Harry... Ja dłużej tu nie wytrzymam. - jęknęła.
- Oh już nie jęcz. Wytrzymasz. Idę na dół do baru. Chcesz coś? - spytałem.
- Kremówkę. - uśmiechnęła się, ja odwzajemniając gest skierowałem się na korytarz. Szedłem do windy, gdy jakaś para rozmawiała z lekarzem.
- Gdzie leży Alyssa Johnson? - usłyszałem, wzdrygnąłem się i zatrzymałem.
- Sala 69. Kim państwo są? - zapytał lekarz.
- Jej rodzicami. - uśmiechnęła się kobieta.
- Alyssa nie wspominała nic o rodzinie. - zmarszczył brwi.
- Nie mamy zbyt dobrych kontaktów... Możemy się do niej udać? - odezwał się jej ojciec.
- Oczywiście. - odparł doktor i mijając ich poszedł dalej.
Jak oni mogą po tym wszystkim ją tu odwiedzać. Ona nie chce mieć z nimi kontaktu. Nie chce ich znać... Znów namieszają w jej życiu. Nie chce żeby było jej gorzej. Ona pogodziła się z myślą, że nie ma rodziców. Jej szczęście odeszło wraz z Josh'em.. Ledwo co się pozbierała, a oni chcą to zepsuć. Nie mogłem na to pozwolić.
- Przepraszam... Państwo nie mogą tam wejść. - zatrzymałem ich przed drzwiami jej sali.
- Słucham? - zwróciła się do mnie jej matka.
- Jestem jej chłopakiem i chcę żeby była szczęśliwa... Nie możecie tam wejść. - powiedziałem stanowczo.
- Ale co Ty opowiadasz młodzieńcze? - jej ojciec spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Co ja opowiadam? Ona nie chce się z wami widywać, zapomniała, że w ogóle istniejecie. Ciężko jej było odbudować szczęście, a kiedy to zrobiła to pojawiacie się wy. - mówiłem wszystko z zawrotną szybkością. Za każdym kolejnym moim słowem oczy jej rodziców coraz bardziej się rozszerzały.
- Musimy! - podniósł głos jej ojciec tym samym odpychając mnie od drzwi i wchodząc do środka. Alyssa spojrzała się na nas. Na jej twarzy najpierw malowało się zdziwienie, potem odraza, a na końcu złość.
- Co Wy tutaj robicie?! - wrzasnęła.
- Kochanie uspokój się. - zwróciłem się do niej.
- Jak mogłeś ich tu wpuścić! Harry! Przecież wiesz, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! - nie przestawała krzyczeć.
- Skarbie próbowałem. - odpowiedziałem cicho.
- Co wy tu robicie? - spytała ponownie. - Pytam się! - podniosła głos.
- My... Chcemy porozmawiać. - powiedziała cicho jej matka.
- O czym? Nagle chcecie porozmawiać? Co się stało, że sobie o mnie przypomnieliście, co?!
- Skarbie nie mów tak...
- Nie nazywaj mnie tak! Mówcie co chcecie i wyjazd.
- Jak Ty możesz tak do nas mówić? - rozpłakała się jej matka.
- Teraz Ci się na uczucia zebrało tak? Jesteś żałosna. Jak Was potrzebowałam to  mieliście to gdzieś. Teraz ja mam gdzieś Was. Jestem szczęśliwa, bo mam przyjaciół, na których zawsze mogę polegać. Zanim ich poznałam codziennie marzyłam, żebyś przyszła do mnie i porozmawiała, ot tak. Żebyś zainteresowała się trochę mną, moimi sprawami. Strasznie zazdrościłam koleżankom, jak mówiły, że spędziły więczór na rozmowach z mamą! A ty? - zwróciła się do ojca. - Jesteś kompletnym palantem. Nigdy nie zainteresowałeś się naszą pasją, nigdy nie zapytałeś, jak na wyścigach, nigdy, chociaż kiedyś sam jeździłeś. Nienawidzę Was. Wyjdźcie stąd. - Als płakała. Jej rodzice też. Mi samemu zakręciła się łza w oku.. Nie mogłem patrzeć, jak cierpi. - Wyjdźcie stąd, powiedziałam! - krzyknęła, a oni opuścili salę. Al obróciła się do ściany i rozpłakała się jeszcze bardziej. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem. Obróciła się w moją stronę i wtuliła we mnie. Mocno ją do siebie przyciągnąłem całując w głowę.
- Kocham Cię mała. - powiedziałem. Było mi jej tak cholernie żal. Nie mogłem patrzeć na nią w takim stanie. Jej kolejne łzy wywoływały u mnie ogromny smutek. Tak bliska Ci osoba jest w rozsypce, przychodzą do głowy wszystkie wspomnienia, jest jej ogromnie źle, a Ty? Ty nie możesz nic na to poradzić. Najgorsze uczucie. Możesz jedynie być blisko i pomagać swoją obecnością. Nic więcej.
- Zabierz mnie na cmentarz. - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Skarbie nie możesz. - zacząłem.
- To nie było pytanie Harry, zabierz mnie tam, teraz! - podniosła głos. Skinąłem głową i wyszedłem. Wyciągnąłem komórkę. Wiedziałem, że tylko ona może teraz pomóc.

* ALYSSA *

Jak oni mogli? Po tym wszystkim, co mi zrobili? Mają czelność tu jeszcze przyjść. I myślą, że co? Że ja im ot tak wszystko wybaczę i może jeszcze podziękuję, że zdecydowali się mną zainteresować. O nie. Tak nie będzie. Ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Pewnie dowiedzieli się z gazet czy telewizji, że mam sławnych przyjaciół i chcą rozsławić swoją firmę. Nie zdziwiłabym się. Czekałam już na Harry'ego pół godziny. Ile można załatwiać wypis? Po chwili w mojej sali pojawiła się Danielle. Od razu wiedziałam, że to sprawka Hazzy.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytałam.
- Als ja wiem wszystko... Wiem, że oni tu byli.. - zaczęła Dan.
- Jak przyszłaś mnie namawiać, żebym się z nimi spotkała to już możesz wyjść. - rzekłam.
- Nie.. Wręcz przeciwnie. Myślę, że dobrze zrobiłaś. - uśmiechnęła się.
- Danielle... Tak bardzo brakuje mi Josh'a... On by wiedział, co zrobić w tej sytuacji...
- Albo po prostu poszedłby na motor. - zaśmiałyśmy się. To fakt, Josh zawsze jak go coś wkurzało, zresztą co by się działo to on zawsze jeździł.
- Tak bardzo za nim tęsknie. - powiedziałam.
- Ja też. - przytuliła mnie przyjaciółka.
- Ja wiem, że on postąpiłby tak samo jak Ty. - zwróciła się do mnie.
- On by im nie wybaczył, gdyby był na Twoim miejscu. - dodała.
- Wiem, ja też tego nie zrobię.
_______________________________________________________________________

Zgłosiła się was 4 :) Wszystkie rozdziały były naprawdę świetne, aczkolwiek nie wstawiam żadnego. Wszystkie są świetne i nie potrafię wybrać. No, więc rozdział jest ode mnie, jak zwykle :) mam nadzieję, że się nie gniewacie i nie będzie wam smutno, przykro i nie przestaniecie czytać mojego bloga. Mam też nadzieję, że nie rozczarowałam czytelników tym, że rozdział jest ode mnie. ;) Kolejny jeśli będzie 13 komentarzy. Kocham Was <3

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 33

* ALYSSA *

Obudziłam się w szpitalu. Nie wiedziałam, co ja tam robię. Po chwili przypomniałam sobie wszystko.
- Als skarbie, obudziłaś się! - wykrzyczał uradowany Niall. Tęskniłam za jego uśmiechem, zielonymi tęczówkami i tymi boskimi lokami.
- Tęskniłam za Tobą. - powiedziałam, na co chłopak przybliżył się i mnie pocałował.
- Kocham Cię Niall. - odparłaś.
- Ja Ciebie, czekaj co? - zrobił dziwną minę uważnie mi się przyglądając.
- Nie mówiłam Ci nigdy, że Cię kocham głuptasie? - zaśmiałam się.
- Nie mówiłaś do mnie nigdy Niall. - zmarszczył brwi. Po chwili do środka wszedł Liam.
- Liaaaaaaam! - wykrzyczałam. - Weź powiedz coś Niall'owi, bo się dziwnie zachowuje. - spojrzałaś mulatowi prosto w oczy.
- Co tu się dzieje? - spytał Liaś.
- Właśnie nie wiem. - odpowiedział mu Niall. Po chwili wparowała reszta chłopaków.
- Als!!! - wykrzyczał Zayn przytulając mnie do siebie.
- Zayn! - krzyknęłam odwzajemniając uścisk i zaczęłam się śmiać. Znów wszyscy zaczęli się gapić.
- Kochanie, ustawimy się w rządku, a Ty powiesz nasze imiona po kolei okej? - zwrócił się do mnie Niall.
- Ale po co skarbie? - zdziwiłam się.
- Proszę.
- Dobra. - zgodziłam się, a oni ustawili się w rzędzie.
- Mów. - zwrócił się do mnie Zayn.
- No to od lewej: Niall, Harry, Louis, Zayn, Liam. - powiedziałam uśmiechając się, a Lou zaczął skakać i się głupio cieszyć.
- Morda Louis ustaw się! - skarcił go mój kochany i zwrócił się do mnie.
- Nie prawda. - spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Od lewej: Ja czyli Harry, Zayn, Louis, Liam, Niall. - powiedział chłopak na co dziwnie się na niego spojrzałam.
- Wkręcacie. - zaśmiałam się.
- Nie, nie rozumiem. - Niall bezradnie usiadł na krześle.
- Kochanie... - westchnęłam. - sugerujesz, że nie wiem, jak się nazywacie? - spytałem totalnie już zdezorientowana.
- Tak, niestety tak. - odparł.
- Nie wierze... - powiedziałam i zaczęłam się zastanawiać. Jak ja mogłam nie pamiętać ich imion, to niemożliwe.
- Wezwijcie lekarza i wyjdźcie stąd. - rzekłam stanowczo.
- Co? - spytał zdezorientowany mulat, już sama nie wiedziałam, jak on ma na imię.
- To, co słyszałeś. Przyjedźcie jutro, żegnam.
- Już! - krzyknęłam, na co chłopcy opuścili salę, po 5 minutach przyszedł lekarz.
- I jak się czujesz? - spytał.
- Fizycznie wyśmienicie, psychicznie nie bardzo.
- Dalej nic nie pamiętasz? - zwrócił się do mnie.
- Pamiętam, wszystko pamiętam... Ale chłopcy twierdzą, że mylę ich imiona. - westchnęłam.
- To normalne po kilkutygodniowej śpiączce. Podam Ci leki uspokajające pośpisz i będzie wszystko dobrze. - oznajmił.
- Zaraz, zaraz... To ile ja byłam w śpiączce? - spytałam.
- 3 tygodnie. - odparł.
- I sen po śnie ma mi pomóc? - musiałam o to zapytać, jak dla mnie to bez sensu.
- Śpiączka to nie jest zwykły sen... Po niej nie wypoczniesz, tak jak normalnie kochana. Wyśpij się. - powiedział i opuścił salę. Postanowiłam zrobić tak, jak mi kazał. Obudziłam się, a w mojej sali siedziało całe One Direction.
- Kim wy jesteście? - spytałam. Spojrzeli na mnie takim wzrokiem, że zaczęłam się śmiać, jak głupia.
- Żartowałam, hahaha. - oznajmiłam na co oni lekko się zaśmiali nadal przerażeni.
- Jezu, chcesz nas zabić?! - wydarł się Zayn, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło.
- Przepraszam, hahaha. - śmiałam się.
- Skarbie, pamiętasz nasze imiona? - zwrócił się do mnie Harry.
- Oczywiście Zayn. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Boże... Kochanie.. - zaczął, ale mu przerwałam znowu się śmiejąc.
- Harry, przecież ja żartuje, wasze miny są nieziemskie! - chichotałam zakrywając usta dłonią. Wkurzyli się trochę, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Dobra to my zostawimy Was samych. - uśmiechnął się Liam.
- Dobrze Lou! - krzyknęłam.
- Nie przeginaj. - obrócił się do mnie karcąc mnie wzrokiem.
- Przepraszam. - zrobiłam minę zbitego psiaka na co on się uśmiechnął i wyszedł.
- Tęskniłem, tak bardzo tęskniłem... - powiedział mój kochany, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Kochanie nie płacz... Już zawsze będziemy razem. - powiedziałam przyciągając go do siebie. Zaciągnęłam się zapachem jego ślicznych perfum tuląc mocno. Podniosłam głowę spoglądając mu w oczy.
- Kocham Cię. - powiedział, a ja zbliżyłam swoje usta do jego delikatnie cmokając. Rozchylił usta chcąc pogłębić pocałunek. Nasze języki tworzyły jedność. Tańczyły ze sobą, były po prostu dla siebie stworzone. Oderwaliśmy się od siebie uśmiechając się szeroko.
- Brakowało mi tego. - powiedziałam.
- Mi bardziej. - odparł Harry i ponownie połączył nas w pocałunku.
_____________________________________________________________________________

Nie mam weny... ;c zmusiłam się do tego rozdziału... ;c przepraszam... zresztą jest mi ciężko strasznie, bo zrobiłam coś bardzo głupiego... Byłam wczoraj na imprezie i całowałam się z dwoma chłopakami, których kompletnie nie znam... Jest mi tak wstyd, bo kiedyś mówiłam, że nigdy nie zrobię czegoś takiego... Głupio mi. Przepraszam, że wam to piszę, ale liczę, że mi coś poradzicie. Kocham! <3

niedziela, 6 stycznia 2013

BARDZO PRZEPRASZAM

Nie dałam rady nic napisać, brak weny i czasu :c wybaczycie mi ? :c postaram się napisać go w  tygodniu, a jak nie dam rady to pojawi się na weekend. OBIECUJĘ. naprawdę bardzo bardzo bardzo was przepraszam :c jest mi wstyd naprawdę :c czuje, że was zawiodłam ;c przepraszam...